Z niedawnych badań przeprowadzonych na zlecenie Polskiej Izby Przemysłu Targowego przez Centrum Ekspertyz Gospodarczych Fundacji Akademii Ekonomicznej w Poznaniu wynika, że wystawcy i zwiedzający wydają rocznie na udział w targach, tylko u organizatorów – członków izby (spora grupa firm prowadzących tego rodzaju działalność nie należy do PIPT) – blisko 1 mld zł. Natomiast wartość nakładów inwestycyjnych związanych bezpośrednio i pośrednio z targami to prawie 363 mln zł. Nic więc dziwnego, że przedsiębiorstwa przygotowujące te imprezy ostro konkurują ze sobą na tym niemałym rynku. Z różnym skutkiem.
Na podsumowanie tegorocznych wyników jest jeszcze za wcześnie. Ale ze wstępnych szacunków wynika, że podstawowe parametry ekonomiczne będą u wielu organizatorów targów w Polsce gorsze niż w 2008 r. Od razu trzeba jednak dodać, że poprzedni rok był dla branży wyjątkowo korzystny. Wystawcy wydali rekordowo dużo na reklamę i promocję, w tym także na udział w imprezach wystawienniczych. Efekty tegoroczne można porównywać raczej do skromniejszych rezultatów z 2007 roku.
[srodtytul]Mniejsze zyski[/srodtytul]
Wśród organizatorów, którzy deklarują osiągnięcie mniejszych zysków niż rok wcześniej, są najwięksi potentaci. – Podstawowe wskaźniki będą trochę gorsze niż w 2008 r., który był najlepszy w historii firmy, są natomiast porównywane z 2007 r. – podkreśla Andrzej Mochoń, prezes Targów Kielce, do których należy ponad jedna piąta tego rynku. – Wstępnie szacujemy, że wynajem powierzchni wystawienniczej będzie o 3,1 proc. mniejszy, o 6,3 proc. spadła też liczba wystawców. Niższe będą przychody.
Prezes Mochoń dodaje, że borykający się z kryzysem wystawcy naciskali na obniżki opłat za wynajem hali i dostali rozmaite rabaty. Tymczasem koszty nie zmalały. Firma nie zdecydowała się jednak – jak podkreśla prezes – zmniejszać zatrudnienia, licząc, że kryzys jest przejściowy, a o dobrych fachowców w tej branży trudno. – W rezultacie zysk netto firmy będzie niższy od zeszłorocznego – wyjaśnia.