Reklama

Narodowi czempioni potrzebni

Jeśli sięgnięcie po możliwości spółek Skarbu Państwa daje szansę na skok technologiczny, to warto to zrobić. Ale potrzebne są jasne deklaracje i odpowiedni menedżerowie

Publikacja: 19.11.2010 04:06

Ważne jest wybranie i promowanie marek, które będą dobrze kojarzone. Atutem nie muszą być niskie kos

Ważne jest wybranie i promowanie marek, które będą dobrze kojarzone. Atutem nie muszą być niskie koszty. Eksport audi czy mercedesów rośnie przecież nie dlatego, że są tanie, ale z powodu ich jakości, komfortu i prestiżu

Foto: Forum

Red

Kiedy politycy nagle zmienili ton, mówiąc o firmach państwowych i ich roli w gospodarce, wielu ludzi nie mogło zrozumieć tej zmiany i zastanawiało się, o co chodzi. Czy przypadkiem celem nie jest znalezienie sprytnych pomysłów na doraźne łatanie dziury budżetowej?

Zmiana była tak zasadnicza, że można było oczekiwać stanowiska rządu, nowych programów działania firm z udziałem Skarbu Państwa, które mogłyby pełnić rolę narodowych czempionów. Jednak politycy zdają się wycofywać z promowania tej idei.

[ssrodtytul]Nie tylko deregulacja [/srodtytul]

Koncepcja rozwoju narodowych czempionów w oparciu o firmy z udziałem Skarbu Państwa jest sprzeczna z wizją sprawnej gospodarki rynkowej, która została u nas ugruntowana w okresie reform z lat 90.

Wtedy pod wpływem sukcesów polityki gospodarczej Reagana i Thatcher wydawało się, że rynkowa konkurencja, prywatna przedsiębiorczość, obniżanie podatków i ograniczanie wpływu państwa na gospodarkę to żelazne recepty na ekonomiczny sukces kraju. Zastosowanie tych recept w Polsce przyniosło wiele pozytywnych efektów, a przede wszystkim doprowadziło nas do Unii Europejskiej i zapewniło szybki rozwój ekonomiczny i cywilizacyjny.

Reklama
Reklama

Oznaczało to dość komfortową sytuację dla tych polskich polityków, którzy demonstrowali wiarę w deregulację, prywatyzację, europejską integrację i obniżanie podatków. Jednocześnie rzadko zwracano uwagę na problemy z efektywnością deregulacji i działania rynku pojawiające się na świecie w ostatnich kilkunastu latach, takie jak giełdowa bańka internetowa czy kryzys energetyczny w Kalifornii jako efekt deregulacji rynku energetycznego.

Kryzys finansowy z 2008 r. w wielu krajach pokazał, że rządy muszą mieć odpowiednie środki finansowe i umiejętności, by ratować instytucje rynkowe i wspomagać zagrożone upadkiem banki i wielkie korporacje. Ceną tych działań jest dziś szybki wzrost zadłużenia państw oraz ryzyko wysokiego i długotrwałego bezrobocia.

To, że w Polsce nie było recesji, a także wsparcie funduszy europejskich oraz dewaluacji złotego, pozwoliły nam uniknąć rozterek co do polityki gospodarczej i podejścia do wolnego rynku. Jednak rosnące zadłużenie państwa sprawia, że rysy na schematach myślenia o gospodarce były nie do uniknięcia – wiara w potęgę obniżania podatków jako czynnika dynamizującego gospodarkę kompletnie „wyparowała”.

W rezultacie mamy paradoks – niegdysiejsi zwolennicy koncepcji obniżenia podatków wyrażanej hasłem 3 x 15 krytykują tych, którzy zdobyli się jedynie na obniżkę składki rentowej.

Nastroje przedstawicieli rządu mogą dziś być mieszane. Z jednej strony mogło się pojawić poczucie dużego sukcesu w polityce gospodarczej i finansowej rządu ze względu na uniknięcie recesji. Z drugiej strony jednak pojawia się coś na kształt bezradności rządu w obniżaniu deficytu finansów publicznych.

Bardzo powoli pojawiają się też efekty inwestowania w rozwój nauki i myśli technologicznej, które mogłyby wpłynąć na szybsze unowocześnianie gospodarki.

Reklama
Reklama

Rosnącym zagrożeniem dla rozwoju jest struktura kształcenia wykwalifikowanych kadr, w której spada rola szkół o profilu technicznym i inżynierskim. Przywrócenie egzaminu z matematyki na maturze to dość łatwe zadanie, za to odbudowa szkolnictwa technicznego na poziomie średnim może być kosztowna. Prywatne uczelnie zapewniły szybki wzrost liczby studentów praktycznie bez większego finansowego wsparcia państwa, ale rozwój szkolnictwa technicznego może wymagać dużych nakładów z budżetu.

Współpraca z inwestorami zagranicznymi, którzy tworzą w Polsce nowe miejsca pracy i przenoszą produkcję z innych krajów, bywa frustrująca, gdy okazuje się, że zmieniają oni plany rozwojowe i szybko przybywa nam miejsc pracy w montażu sprzętu AGD, ale w dziedzinie zaawansowanych technologii już nie.

Na domiar złego reforma emerytalna z 1999 r. wpływa mocno na stan finansów publicznych i utrudnia działania, które mogłyby spektakularnie udowadniać, że Polska może i chce stać się krajem nowoczesnych, „zielonych” technologii i centrów rozwoju nauki na skalę europejską.

Mechanizmy wolnorynkowe nie są w stanie samoczynnie uruchomić takich programów. Co więcej, poziom zagrożeń dla stabilnego rozwoju, jaki wiąże się ze stanem finansów publicznych, jest wykorzystywany do krytyki działań rządu przez wielu ekonomistów i publicystów ekonomicznych, którzy odwołują się do idei prorynkowych, które pomogły Platformie Obywatelskie w budowaniu zwycięskich programów wyborczych. Taka sytuacja może być dość mało komfortowa w obliczu wyborów samorządowych i zbliżającej się polskiej prezydencji w Unii.

W tradycyjnym myśleniu wielu polskich ekonomistów często zwraca się uwagę na trzy elementy ważne dla rozwoju gospodarki: cięcie deficytu finansów publicznych, stymulację rozwoju gospodarki przez obniżanie podatków oraz deregulację i prywatyzację. Dziś widać, że mimo szumnych zapowiedzi ograniczanie deficytu finansów publicznych idzie opornie i to w zasadzie niweczy szanse na obniżanie podatków.

W rezultacie uwaga koncentruje się siłą rzeczy na deregulacji, prywatyzacji i nawoływaniu do ograniczania roli państwa w gospodarce.

Reklama
Reklama

[srodtytul]Uczmy się od innych[/srodtytul]

W wielu krajach poza Polską, gdzie skutki kryzysu z 2008 r. były znacznie silniej odczuwane, częściej niż u nas pojawia się poczucie, że XXI w. wymaga nowych koncepcji rozwoju. Uważa się, że wiele starych recept, które sprawdziły się w XX w., może już nie zadziałać i wiele podręczników trzeba będzie pisać od nowa.

USA oraz W. Brytania i Irlandia mające silnie zderegulowane i wolnorynkowe gospodarki radzą sobie gorzej niż Szwecja ostrożnie modernizująca swoje państwo dobrobytu i mająca wysokie podatki, rozbudowaną opiekę socjalną i aktywną politykę rynku pracy. Szwecja ma jeden z najwyższych wzrost PKB w Europie, umiarkowane bezrobocie, wysokie wskaźniki aktywności zawodowej w przedziale 55 – 65 lat.

Podobne osiągnięcia mają Niemcy, umiejętnie wykorzystujące programy subsydiowania skróconego czasu pracy w firmach, które muszą ograniczyć produkcję (Kurzarbeit) z obniżką kosztów w produkcji i rozwojem nowych technologii. Niemcy mają dziś szybki wzrost produkcji przemysłowej, a bezrobocie jest niższe niż w 2007 r., przed światowym kryzysem.

A tradycyjnie elastyczna gospodarka USA ma wysokie bezrobocie i rosnący udział długotrwale bezrobotnych. Prawie połowa bezrobotnych szuka tu nowego zatrudnienia dłużej niż pół roku – tak źle nie było od lat 30.

Reklama
Reklama

Rozwój ekonomiczny państw europejskich, w tym Polski, nie może koncentrować się na niskich kosztach pracy, bo tu nie da się przebić krajów azjatyckich. Kluczem może być lepsze wykorzystanie nowoczesnych technologii zapewniające wysoką jakość, oszczędne wykorzystywanie zasobów naturalnych – minimalizacja zależności od importu energii i surowców, tworzenie nowych miejsc pracy w sektorze wiedzy.

Polska ma mało dużych prywatnych firm, które stać na inwestowanie w badania i rozwój. Trudno czekać, aż małe i średnie dorosną do tej roli. Natomiast musimy pamiętać, że jeden z najważniejszych wynalazków w XX w. powstał dzięki nakładom państwowym na rozwój technologii i nauki i dzięki temu mamy dziś Internet.

Dobre wyniki gospodarki niemieckiej czy szwedzkiej są w dużej mierze zdeterminowane osiągnięciami myśli technicznej i rozwojem nauki wspomaganych przez rządy, a nie skutkami reform uelastyczniających rynek pracy i cięć w budżetach na wydatki socjalne.

Eksport aut Audi, BMW i Mercedes rośnie nie dlatego, że są tanie, ale z powodu ich jakości, komfortu i prestiżu. Jest to przede wszystkim zasługa niemieckich inżynierów i naukowców, a w znacznie mniejszej mierze polityków realizujących reformy rynku pracy.

[srodtytul]Wykorzystać szansę[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Budżet ze względu na skalę deficytu nie jest w stanie finansować dużych wydatków stymulujących wzrost liczby miejsc pracy, ambitnych prac badawczo-rozwojowych i inwestycji w infrastrukturę komunikacyjną i techniczną, która może służyć społeczeństwu, wspierając rozwój gospodarczy i np. system ochrony przeciwpowodziowej.

Mogłyby to w pewnym zakresie robić silne i dobrze zarządzane firmy z udziałem Skarbu Państwa. Mogą one mieć też zalety, jeśli chodzi o łatanie dziury budżetowej. Można je sprzedawać w transzach, organizować emisje akcji i dzięki temu przez lata uzyskiwać przychody z prywatyzacji bez utraty kontroli nad spółkami. Oczywiście dopóki są w nich udziały skarbu budżet może też liczyć na dywidendy.

Jeśli jest szansa na wzmocnienie rozwoju technologicznego i rozszerzenie skali prac badawczo-rozwojowych, wykorzystując potencjał spółek z udziałem skarbu to może warto z niej skorzystać. Potrzebne są jednak jasne stanowiska, programy działania i umiejętności menedżerskie.

Największym wyzwaniem wydaje się teraz konkurowanie nie z krajami starej Unii, ale z szybko rozwijającymi się gospodarkami Azji, gdzie państwo zaskakująco dobrze współpracuje z rodzimym biznesem i międzynarodowymi korporacjami. Nieustannie też trwa tam szukanie nowych recept na rozwój.

Może warto więc jeszcze podyskutować w Polsce o roli państwowych firm i narodowych czempionach? Za kilka lat o wielu politycznych sporach z pierwszych stron gazet zapomnimy, ale wtedy na dyskusje o ważnych kwestiach gospodarczych może być już za późno.

Reklama
Reklama

Żyjemy w epoce radykalnej zmiany układu sił w globalnej gospodarce i świat na nas po prostu nie zaczeka.

[i]Autor jest ekspertem Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych[/i]

Kiedy politycy nagle zmienili ton, mówiąc o firmach państwowych i ich roli w gospodarce, wielu ludzi nie mogło zrozumieć tej zmiany i zastanawiało się, o co chodzi. Czy przypadkiem celem nie jest znalezienie sprytnych pomysłów na doraźne łatanie dziury budżetowej?

Zmiana była tak zasadnicza, że można było oczekiwać stanowiska rządu, nowych programów działania firm z udziałem Skarbu Państwa, które mogłyby pełnić rolę narodowych czempionów. Jednak politycy zdają się wycofywać z promowania tej idei.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Reklama
Ekonomia
Polska już w 2026 r. będzie wydawać 5 proc. PKB na obronność
Ekonomia
Budżet nowej Wspólnoty
Ekonomia
Nowe czasy wymagają nowego podejścia
Ekonomia
Pacjenci w Polsce i Europie zyskali nowe wsparcie
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Ekonomia
Sektor usług biznesowych pisze nową strategię wzrostu
Reklama
Reklama