Rozmawiałem niedawno z człowiekiem zajmującym się współpracą rozwojową z Afryką. Zapytany, co jest dziś największą potrzebą mieszkających tam ludzi, bez wahania wskazał na edukację. Gdy dopytywałem, co z dostępem do wody lub pomocy socjalnej, stwierdził krótko: mając możliwość korzystania z odpowiedniej edukacji, z pozostałymi sprawami poradzą sobie sami. Kluczem do sukcesu jest dobrze przemyślane i zorganizowane kształcenie oraz zaufanie do ludzkiej przedsiębiorczości. To zupełnie jak w Polsce – pomyślałem.
Innowacyjność to przede wszystkim stan umysłów. Dostęp do rozwiniętych technologii to zbyt mało, aby gospodarkę określać mianem innowacyjnej. Aby wygrywać w wyścigach Formuły1, nie wystarczy przecież najnowocześniejszy nawet bolid, jeśli brakuje sprawnego i inteligentnego kierowcy, który wie, jak najpełniej wykorzystać zalety samochodu, i potrafi zaproponować ulepszenia. Podobnie rzecz się ma z gospodarką – tylko wykształceni pracownicy, mający innowacyjność we krwi, będą potrafili jej ideę przekuć w czyn.
Polska potrzebuje dziś jasnych celów, które pozwolą nam rozpocząć pościg za ekonomicznymi liderami. Powinny one wyznaczać kierunki strategicznego rozwoju kraju, jasno określając kluczowe dla tego procesu sektory gospodarki. Nie można jednak zapomnieć, że nawet najlepiej przeprowadzone zmiany strukturalne nie przyniosą żadnego efektu, jeśli nie wykształcimy osób, które będą rozumiały ich sens. Zamiana trabanta na bolid McLarena nic nie da, jeśli za jego kierownicą nadal będzie siedziała ta sama osoba. Oznacza to, że fundamentem rozwoju musi się stać reforma edukacji.
Dziś nasz kraj wydaje się coraz szybciej dążyć do stanu opisanego w jednej z piosenek Stanisława Staszewskiego: „Rosną w Polsce domy z czerwoniutkiej cegły. Domy wznosi piekarz, bo w tej pracy biegły. Handel zagraniczny rozwijają zduni – znają koniunktury z gawędzeń babuni".