Rozmowa z Tomaszem Kubą Kozłowskim, kolekcjonerem

Rozmowa z Tomaszem Kubą Kozłowskim, kolekcjonerem

Publikacja: 30.06.2011 01:10

Rozmowa z Tomaszem Kubą Kozłowskim, kolekcjonerem

Foto: ROL

Rz: Zbiera pan kresowe pamiątki. Jest pan współautorem monografii „Świat Kresów", jaka niedawno ukazała się w serii Kolekcje XX wieku, wydawanej przez Ośrodek Karta i warszawski Dom Spotkań z Historią (www.dsh.waw.pl). Co ciekawego kupił pan ostatnio?

Tomasz K. Kozłowski:

Wannę z blachy ocynkowanej z fabryki w Brodach. Kosztowała 700 zł, waży ponad 20 kilogramów...

Na co to panu!?

Marzy mi się, że powstanie muzeum Kresów! To ogromne zaniedbanie, że nie ma takiego muzeum. Tuż przed oddaniem do druku albumu „Świat Kresów" udało mi się zdobyć roztrzaskaną tablicę ze słupa granicznego na granicy polsko-sowieckiej. O tyle cenną, że ma zachowany numer identyfikacyjny. Wszystkie orły umieszczone na tych słupach przed 1939 rokiem miały swoje numery. Na mapach w skali 1:100 000 wydanych przez Wojskowy Instytut Geograficzny wszystkie te słupy zostały oznaczone według numerów. Mój orzeł pochodzi ze słupa granicznego nr 1721 spod Ostroga. Tablice produkowała warszawska fabryka Ludwika Minchejmera.

Ile ten orzeł kosztował?

Zaledwie 500 zł, ponieważ tablica została rozbita. Dla mnie z tego powodu miała szczególną wartość! Mój znajomy kupił orła z sąsiedniego słupa. Warto uważać, bo już pojawiły się w handlu podróbki przedwojennych tablic granicznych.

Co jeszcze ma pan w kolekcji?

Ćwierć wieku temu zacząłem od kart pocztowych. Moja rodzina pochodzi z Kresów. Wiedziałem, że dla mojej mamy najlepszym prezentem będzie pocztówka ze Lwowa, Komarna czy Jaworowa. Najpierw kupowałem pocztówki dla mamy, ale szybko sam zacząłem je gromadzić. Od razu zacząłem zbierać mapy, aby poznać tamte tereny. Teraz mam ponad 30 tys. różnorodnych obiektów.

Mam nienaruszoną paczkę Machorki Grodzieńskiej z czerwca 1939 roku. Za 100 zł kupiłem kieliszek do jajek z alabastru wydobywanego w słynnych Zaleszczykach. Mam hebel z Wilna, z pieczęcią fabryki Sennewalda. Mam metalową skarbonkę do oszczędzania z lwowskiej firmy Chudzikowskiego, która produkowała kasy pancerne. Takich skarbonek ostatnio widziałem w handlu kilkanaście, kosztują ok. 100 – 300 zł. W 2009 roku uparłem się, żeby zdobyć oryginalny kapelusz skauta ze Lwowa, musiałem zapłacić 3,5 tys. zł.

Nie za drogo?

Nie znam drugiego takiego kapelusza! Te rzeczy trudno wycenić. One nie występują na rynku, nie ma skali porównawczej.

Jaki asortyment dostępny jest na rynku?

Pośród antyków mogą to być makaty buczackie z wytwórni Potockich, kosztują od kilku do kilkunastu tysięcy. Bardziej cenowo dostępna jest produkcja huty szkła Niemen Juliusza Stolle na Nowogródczyźnie, bo miała charakter masowy. Najpopularniejsze niesygnowane wzory dostać można za kilkadziesiąt złotych. Figury fajansowe z Pacykowa pod Stanisławowem osiągają ceny powyżej 10 tys. zł. To może być sztuka huculska. Mogą to być grafiki przedstawiające np. Wilno lub Lwów, np. prace Wyczółkowskiego. Są książki, mapy, pocztówki. Poszukiwane są bilety kolejowe, za niektóre trzeba zapłacić od 100 złotych w górę.

Rozrzut cen jest ogromny. Z jednej strony są uznane i rozpoznane dzieła sztuki, które mogą kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych. Za kilkanaście złotych można kupić medaliki z aluminium związane z miejscami kultu religijnego, których na Kresach mieliśmy dziesiątki, od Ostrej Bramy po Berdyczów nazywany Ukraińską Częstochową. Tanio można kupić drobne druki, które dokumentują życie społeczne, np. zaproszenia, znaczki kwestarskie.

Są oczywiście kolekcjonerzy butelek po alkoholach Baczewskiego. Jest pewnie ponad sto różnych wzorów butelek tej firmy. Najdroższe są butelki, na których zachowały się oryginalne etykiety. Kosztują kilkaset złotych, gdy te bez etykiet – kilkadziesiąt. Jeszcze droższe są butelki z zabytkową zawartością.

Jak wygląda podaż?

Podaż istnieje w tych dziedzinach, które są dobrze rozpoznane i ustabilizowane. Na rynku zabytkowych akcji kupić można akcje kresowe, na aukcjach bibliofilskich mapy Kresów lub oprawy kresowych introligatorów. Znacznie gorzej jest z podażą obiektów, które wymykają się tradycyjnym dziedzinom kolekcjonerstwa. Ale właśnie tu można dokonywać najciekawszych odkryć. Jeśli coś jest skatalogowane, opisane, zdefiniowane, jak np. pocztówki, to łatwiej to zbierać, bo istnieją ustalone ceny, przez to rzadko trafiają się cenowe okazje. Natomiast jak ocenić wartość, rzadkość przedmiotów takich jak np. wanna lub wieszak z nadrukiem sklepu we Lwowie? Tu podaż jest większa niż 20 lat temu, ponieważ wtedy mało kto takimi przedmiotami się zajmował, nie budziły one pożądania. Dziś oferowane są na aukcjach w Internecie.

Zabytki kresowe nieoficjalnie wywożone są z Polski.

Panuje opinia, że od lat na naszym rynku kupują kolekcjonerzy z Białorusi, Litwy, Ukrainy, Rosji. Zwłaszcza na aukcjach pocztówek już w połowie lat 90. komentowano, że kupują je Litwini, którzy przebijają oferty cenowe polskich kolekcjonerów. Mówi się, że najlepsze kolekcje pocztówek związanych z Wilnem wyjechały z Polski i są na Litwie, ponieważ tamtejsi kolekcjonerzy płacą za nie najwięcej i niekoniecznie na aukcjach, ale również poprzez oferty cenowe składane bezpośrednio polskim kolekcjonerom.

To naturalne zjawisko. Na aukcji zwycięża wyższa oferta cenowa!

Białorusini, Litwini, Ukraińcy od lat poszukują materialnych śladów swojej kultury i historii, a ponieważ często bogatsi są od polskich kolekcjonerów, wygrywają licytacje. To zdecydowanie wywindowało ceny! Zwłaszcza gdy chodzi o karty pocztowe. Jeden z białoruskich kolekcjonerów dziesięć lat temu kupował w Polsce karty po 300 – 700 zł. Zanim się pojawił, kosztowały najwyżej kilkadziesiąt złotych. Licytując, wywołał gwałtowny skok cenowy. Karty z jego kolekcji ukazały się w kilku albumach wydanych na Białorusi.

Jednak ktoś może żałować, że przez to mamy mniej zabytkowych pocztówek w kraju.

Gdzie były wtedy polskie biblioteki i muzea, dlaczego nie licytowały? Skoro na aukcjach nie było żadnej biblioteki, to może zabytki te nie są aż tak cenne, żeby je u nas chronić? Wystarczy przyjść na dowolną aukcję numizmatyczną w Warszawie, żeby policzyć, że na sali zwykle jedna czwarta klientów rozmawia ze sobą po rosyjsku. Jeśli nasi kolekcjonerzy nie będą zamożniejsi i nie będzie u nas mody na kolekcjonerstwo, to zabytki w coraz większym stopniu będą z Polski wyjeżdżać. Nie zawsze oficjalnie.

Popyt w kraju mniejszy jest niż za wschodnią granicą?

U nas popyt zależał i zależy przede wszystkim od ludzi, którzy urodzili się i wychowali na Kresach. Tamte pokolenia odchodzą. Starsi kolekcjonerzy zwykle nie mają dziś pieniędzy. Natomiast tworzenie od początku interdyscyplinarnej kolekcji jest bardzo trudne. Wymaga znacznie większej aktywności i wiedzy. Na szczęście Kresy powoli wychodzą z cienia poprawności politycznej, choć nadal jeszcze mówi się: „po co o nich przypominać, przecież drażni to naszych sąsiadów". Po 1989 ukazały się setki książek na temat Kresów. Na łamach dziennika „Rzeczpospolita" ukazywał się przez wiele miesięcy dodatek o Kresach. Dzięki temu może przybywać młodych kolekcjonerów. Widoczne jest nowe zjawisko, niektórzy poszukują kresowych korzeni dopiero w trzecim – czwartym pokoleniu! Kresy to istotny fragment naszego dziedzictwa narodowego. Niesłychanie inspirujący poprzez swoją wielokulturowość, wielonarodowość, wielojęzyczność. Po drugiej wojnie staliśmy się społeczeństwem, mówiąc naukowym językiem, homogenicznym etnicznie. To jest wielkie zubożenie. Siłą Rzeczypospolitej przez stulecia było przyciąganie innych kultur.

Wróćmy na koniec do falsyfikatów. Co jeszcze zagraża kolekcjonerom?

Przede wszystkim w falerystyce jest dla kogo produkować podróbki, ponieważ rynek jest chłonny, a pojedyncze odznaki często są bardzo drogie. Pamiątek z mieszkań, fragmentów wyposażenia sklepów – tego na razie nikt nie fałszuje.

CV

Tomasz Kuba Kozłowski (ur. 1960),

popularyzator Kresów. W Domu Spotkań z Historią prowadzi program „Warszawska inicjatywa kresowa".

Rz: Zbiera pan kresowe pamiątki. Jest pan współautorem monografii „Świat Kresów", jaka niedawno ukazała się w serii Kolekcje XX wieku, wydawanej przez Ośrodek Karta i warszawski Dom Spotkań z Historią (www.dsh.waw.pl). Co ciekawego kupił pan ostatnio?

Tomasz K. Kozłowski:

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy