W 2009 roku w Polsce pracowało 13,8 miliona osób, czyli około 36 proc. populacji. Z tego faktu można wysnuć dwa optymistyczne wnioski. Po pierwsze, nasz kraj jest niewątpliwą potęgą, skoro tylko tyle osób musi pracować, a jest w stanie utrzymać pozostałych mieszkańców. Po drugie, o ileż bylibyśmy bogatsi, gdyby parę dodatkowych milionów ludzi pracowało w Polsce,
a nie za granicą. Tak się jednak nie dzieje, oficjalna stopa bezrobocia rośnie i pod koniec 2010 roku sięgnęła 12,3 proc. Dwa mln osób szukają legalnej pracy i nie są w stanie jej znaleźć. I w swej masie raczej nie znajdą, gdyż od 20 już lat polscy politycy popełniają te same błędy.
?
Praca to usługa, którą osoba fizyczna świadczy najczęściej na rzecz jakiegoś przedsiębiorstwa. Wbrew obiegowym sformułowaniom to pracownik daje pracę, a przedsiębiorca ją kupuje w zamian za wynagrodzenie. Skoro w Polsce brakuje miejsc pracy, to znaczy, że potencjalni pracownicy za mało ich oferują lub ich cena jest dla nich zbyt niska. Pierwsza przyczyna odpada, skoro 2 mln ludzi próbują swoją pracę sprzedać. Druga przyczyna też wyda się większości bezrobotnych nierealna, skoro często chcą pracować za niewielkie kwoty. Ale mimo to przedsiębiorców chętnych do zatrudniania brak.
Przyjrzenie się tej sytuacji z punktu widzenia zatrudniających wyjaśni większość tajemnic polskiego rynku pracy. Przedsiębiorca poza zapłatą wynagrodzenia musi także opłacić składki na Fundusz Pracy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, ubezpieczenie emerytalne, rentowe, wypadkowe, chorobowe, zdrowotne oraz zaliczki na poczet podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT). Jeżeli skutecznie uda mu się te daniny wyliczyć, to okaże się, że każdy 1000 zł wypłacony pracownikowi na rękę pociąga za sobą prawie 588 zł dodatkowych wydatków. Zatrudnienie kogoś kosztuje dodatkowo ponad pół pensji netto. Proszę spróbować wyobrazić sobie własną reakcję na widok paragonu, na którym VAT wyniósłby nie 23 proc., ale 59 proc. ceny netto...