30 maja rozpoczął się w Polsce czwarty etap łagodzenia obostrzeń - od tego dnia zasłanianie twarzy i nosa nie jest już wymagane pod gołym niebem oraz w miejscach, w których można zachować 2 metry dystansu od innych osób; zniesiony zostaje limit osób, które mogą jednocześnie przebywać w sklepach i kościołach. Z kolei od 6 czerwca w Polsce mogą być otwierane kina, teatry, siłownie i baseny. Można też organizować wesela do 150 osób.
Tymczasem w sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę o potwierdzeniu 576 nowych zakażeń koronawirusem. To największy dobowy przyrost od początku epidemii, choć resort zaznaczał w komunikatach, że większość przypadków (346) dotyczyło osób z Kopalni Węgla Kamiennego Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Choć raz, 12 maja, informowano o aż 595 nowych przypadkach, to dzień później Ministerstwo sprostowało tę informację, „w związku z przekazanym przez WSSE Katowice raportem dotyczącym 39 błędnie zaraportowanych przypadków”.
- Przebieg epidemii w naszym kraju w postaci bardzo wysokiej dziennej zachorowalności, ale w postaci prostej, był niebezpieczny, bo świadczy o tym, że chyba źle sobie radzimy w walce z epidemią. Nie widać żadnych zmian, by zmniejszała się liczba zachorowań dziennych, a wręcz odwrotnie - komentował w TVN24 prof. Andrzej Matyja.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej ocenił, że „zniesienie restrykcji jest nie tylko niezrozumiałe, ale i nieodpowiedzialne”. - To może doprowadzić do tego, że ten szczyt zachorowań mamy ciągle przed sobą - dodał.