"Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem ruchy cen towarów i usług konsumpcyjnych w czerwcu 2011 spadł po raz kolejny o 0.8 punkta. Od kilku miesięcy tendencje sprzyjające wolniejszemu wzrostowi cen utrwalają się. Okres nasilającej się inflacji gospodarka prawdopodobnie ma już za sobą" - napisano w komunikacie BIEC. Według instytutu wysokie ceny surowców zostały już wkalkulowane w koszty działalności firm i w ceny produktów finalnych. Ciągle niebezpieczne dla stabilności cen pozostają jednak żądania płacowe pracowników. BIEC poinformował, że spośród dziewięciu składowych WPI w czerwcu cztery działały w kierunku przyspieszonego wzrostu cen, zaś pięć w kierunku ich wolniejszego wzrostu.

"Drugi miesiąc z rzędu menedżerowie przedsiębiorstw ograniczają swe oczekiwania, co do możliwości podnoszenia cen na produkowane w ich firmach wyroby. (...) Zdecydowanie zwiększył się odsetek producentów deklarujących redukcję cen w najbliższej przyszłości" - wskazano w komunikacie. Zdaniem BIEC firmy odczuwają dotychczasowy wzrost cen w postaci zmniejszonego popytu i walcząc o rynek zmuszone są ograniczać tempo wzrostu cen. Ponadto wolniej rośnie wskaźnik cen usług transportu i magazynowania, wyhamowały ceny importu. Kolejna zmienna działająca w kierunki niższej inflacji to nieco wolniejszy przyrost długu skarbu państwa. Z kolei w kierunku wyższej inflacji działa m.in. wzrost (do 74 proc. w kwietniu) odsetka wykorzystania mocy produkcyjnych w sektorze przedsiębiorstw.

"Z dotychczasowych badań wynika, że przy 75 procentowym wykorzystaniu mocy firmy zaczynają inwestować. Potwierdzają to również obecne obserwacje. Ożywienie inwestycyjne jest na razie bardzo słabe, jednak coraz więcej firm kontynuuje wcześniej rozpoczęte inwestycje i rozpoczyna nowe przedsięwzięcia" - wyjaśnia BIEC.

Według instytutu równie silnie na przyszłe ceny wpływa zaangażowanie kredytowe gospodarstw domowych. "W kwietniu br. nastąpił wzrost zainteresowania kredytem i gospodarstwa domowe chętniej finansowały swe wydatki wspomagając się kredytem bankowym. Ma to zapewne związek z poprawą na rynku pracy i wzrostem zatrudnienia oraz z umiarkowanym wzrostem wynagrodzeń" - napisano. BIEC zaznaczył, że ostatnie dane wskazują na wzrost jednostkowych kosztów pracy, jednak zastrzegł, że na razie ich wzrost jest umiarkowany.

"Zważywszy, że w poprzednich miesiącach koszty te spadały, inflacjogenny wpływ tego wskaźnika jest na razie niewielki. W najbliższej przyszłości jednak pracodawcy będą musieli się zmierzyć z nasilającymi się żądaniami płacowymi" - zauważa instytut.