Dramatyczny skok cen drewna bije w meble i tartaki

Właściciele 2,5 tys. polskich tartaków są w szoku. Słono płacili za drewno już w styczniu, a dziś na wolnym rynku muszą zapłacić wielokrotność tej kwoty.

Publikacja: 13.06.2021 21:00

W ostatnich miesiącach ceny drewna na wolnym rynku biją rekordy.

W ostatnich miesiącach ceny drewna na wolnym rynku biją rekordy.

Foto: Fotorzepa/Urszula Lesman

W styczniu, w środku covidowego kryzysu, średnia cena surowca 250 zł za m sześc. wydawała się przedsiębiorcom wygórowana. W czerwcu, gdy sięgnęła miejscami 400 zł, narzekania na drożyznę zastąpił lęk i niepewność.

– Coraz większa liczba przedsiębiorców z branży zastanawia się teraz, czy gdzieś jest kres cenowego szaleństwa – mówi Rafał Szefler, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.

Marek Kubiak, właściciel kilku tartaków na Pomorzu i prezydent PIGPD, twierdzi, że już od dawna przewidywał kłopoty. Ma biznes przy trasach wiodących do portów. Obserwował, jak wzbiera rzeka transportów drzewnych bali wywożonych za granicę. W Europie niewiele jest krajów, które pozwalają na wywóz drewna nieprzetworzonego, sensowniejsze jest przecież przecieranie surowca w kraju i zapewnienie własnym firmom i gospodarce miejsc pracy oraz dodatkowych przychodów.

Czytaj także: Brak materiałów do produkcji osłabia nie tylko polskie meble

Piotr Wójcik, jeden z największych producentów mebli w kraju (firma Meble Wójcik ma trzy zakłady w Elblągu), w niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" też ostrzegał przed skutkami bezprecedensowych podwyżek cen drewna i innych surowców, które dotknęły jego przedsiębiorstwo. Dziś klientów i użytkowników polskich mebli uprzedza, że taniej nie będzie, a w najbliższym czasie znaczący wzrost cen sprzętów jest raczej nieunikniony.

Zdaniem prezesa Wójcika lawina cenowa ruszyła już w końcu zeszłego roku. – A w ostatnich miesiącach spirala podwyżek nakręca się w tempie, którego nie pamiętam, odkąd funkcjonuję w tym biznesie – mówi prezes Wójcik.

Nienasycone USA

Zdaniem specjalistów źródła wyjątkowego popytu na drewno mają charakter globalny, a ceny surowca idą w górę nie tylko w całej Europie. Uruchomienie programu budowy mieszkań w USA szybko wyczerpało miejscowe zasoby i drzewny budulec na wielką skalę zaczęto ściągać z zagranicy. Przygotowaniem i wysyłką drewna za Atlantyk zajęły się wielkie koncerny z Europy Zachodniej.

– To był i nadal jest dochodowy biznes, bo średnia cena metra sześciennego drewna na rynku amerykańskim w wiosennym szczycie sięgała 550 dol. – twierdzi dyr. Szefler. W USA, ale także w Europie wielkie zapotrzebowanie na drewno i inne materiały budowlane osiągnęło poziom od dawna nienotowany, co zachwiało globalnym rynkiem. Dziś eksport tych materiałów z Polski i Europy jest na rekordowym poziomie, bo nieograniczony apetyt na drewno mają również oferujący coraz wyższe ceny Chińczycy.

Brak ograniczeń eksportowych na drewno okrągłe dewastuje polski rynek i dodatkowo nakręca ceny, bo dostępny kiedyś w kraju surowiec znika. – Od miesięcy próbujemy porozmawiać o tym w ministerstwach i Lasach Państwowych, ale nikt nie chce słuchać – mówi Szefler.

Zachłanne budownictwo

Lasy Państwowe umywają ręce od wielorakich, także cenotwórczych skutków bezprecedensowego wywozu nieprzetworzonego surowca. Rzecznik prasowy LP Michał Gzowski: „W odniesieniu do eksportu surowca drzewnego w stanie okrągłym należy podkreślić, że Lasy Państwowe nie prowadzą eksportu surowca drzewnego i nie mają wpływu na decyzje podejmowane przez kupujących w zakresie sposobu przerobu lub dalszej odsprzedaży".

– Ten stan pilnie trzeba zmienić – twierdzą drzewiarze i wskazują, że do zamknięcia eksportu nieprzetworzonego drewna szykuje się nawet Rosja z jej nieprzebranymi syberyjskimi zasobami.

Oprócz globalnych czynników windujących ceny drewna w kraju nie mniej istotne znaczenie ma koniunktura w polskim budownictwie. W sporej części zawdzięczamy ją niepewnym czasom pandemii. – Ludzie zamykani w czterech ścianach remontują własne mieszkania, inwestują w letnie domki, szukają pewniejszej lokaty dla zjadanej przez inflację gotówki. – Nic dziwnego, że ceny drewna poszybowały w zawrotnym tempie – mówi Szefler.

W końcu kwietnia, gdy drzewny wolny rynek był już ogarnięty cenową gorączką, Lasy Państwowe, oferujące co roku większość surowca na tzw. aukcjach systemowych, przeznaczonych dla stałych odbiorców z udokumentowaną historią zakupów, uspokajały, że nic się nadzwyczajnego nie dzieje.

Rzecznik Lasów, pytany przez „Rzeczpospolitą" o cenowe zamieszanie, odpisał: „Wyniki sprzedaży surowca iglastego tzw. papierówki pokazują za miesiąc marzec 2021 cenę o 6,6 proc. niższą niż cena za grudzień 2020. W przypadku surowca tartacznego cena jest wyższa o jedyne 2,6 proc. W związku z powyższym trudno jest nam odnieść się do sugestii przemysłu drzewnego (dotyczących podwyżek – red.), gdyż nie dysponujemy danymi, które mogłyby potwierdzić sugerowany tak znaczący wzrost cen surowca drzewnego".

W tym samym czasie na elektronicznych aukcjach e- drewno ceny surowca oferowanego w wolnej sprzedaży przez państwowego leśnego biły rekordy: średni wzrost cen sięgał 180 proc., a atrakcyjniejsze asortymenty sprzedawano z niemal trzykrotnym przebiciem.

W styczniu, w środku covidowego kryzysu, średnia cena surowca 250 zł za m sześc. wydawała się przedsiębiorcom wygórowana. W czerwcu, gdy sięgnęła miejscami 400 zł, narzekania na drożyznę zastąpił lęk i niepewność.

– Coraz większa liczba przedsiębiorców z branży zastanawia się teraz, czy gdzieś jest kres cenowego szaleństwa – mówi Rafał Szefler, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami
Biznes
Wojna rozpędziła zbrojeniówkę
Biznes
Standaryzacja raportowania pozafinansowego, czyli duże wyzwanie dla firm
Biznes
Lego mówi kalifornijskiej policji „dość”. Poszło o zdjęcia przestępców