Od roku w przychodach TP rośnie udział telekomunikacyjnego hurtu. Wedle szacunków „Rz” w poprzednim roku na przekazywaniu połączeń między sieciami telekomunikacyjnymi firma wypracowała aż o 100 mln większe przychody niż w 2007 r. W I kwartale 2009 r. kolejne kilkadziesiąt milionów złotych więcej. – TP zaktywizowała się i obniżyła ceny. Poprzez księgowy zabieg przestała uwzględniać w hurtowej cenie minuty koszt amortyzacji swojej sieci. To pozwoliło jej na przejęcie dużej ilości ruchu w sieciach – mówi przedstawiciel jednego z operatorów.

Według TP wzrost przychodów z hurtu był niższy niż nasze wyliczenia, ale spółka nie chce podać szczegółów. To nie jest segment, sukcesami na którym operatorzy się chwalą. Łatwo tu o przychód, trudniej o zysk. Według operatorów hurtowa działalność opłaca się, gdy marża wynosi 7 – 15 proc. na minucie połączenia. Czasem jednak zadowalają się niższymi marżami lub nawet z nich rezygnują, byleby tylko zaksięgować wzrost przychodów ze sprzedaży.

Urząd Komunikacji Elektronicznej już w 2008 r. zwracał uwagę, że znacznie szybciej rośnie liczba minut połączeń przekazywanych od sieci do sieci, niż liczba minut, jakie docierają do użytkowników telefonów. Po części to wynik różnic w stawkach rozliczeniowych. Dla jednej sieci może być taniej wysłać połączenie do drugiej za pośrednictwem trzeciej. Niektórzy operatorzy jednak wielokrotnie obracają tymi samymi minutami połączeń, tylko potem, żeby wzajem podnieść wartość swoich przychodów.

TP – wyjątkowo – ma o co walczyć z konkurentami. Należy do niej tylko kilkanaście procent polskiego rynku handlu połączeniami telefonicznymi. Telekomunikacyjnym hurtownikom sprzyja osłabienie złotówki. Na połączeniach przychodzących z zagranicy mają przychody 26 proc. wyższe niż rok temu. Dzięki przychodom z hurtu TP łata dziury w budżecie wynikające z ciągłego spadku przychodu z usług detalicznych.