Departament powstał w kwietniu 2008 r. podczas reorganizacji ministerstwa. Trafili do niego głównie doświadczeni urzędnicy, najlepiej przygotowani merytorycznie do prowadzenia prywatyzacji, którzy wcześniej zajmowali kierownicze stanowiska w innych departamentach.
Od początku istnienia wśród pracowników Ministerstwa Skarbu Państwa uchodził za miejsce zsyłki i doczekał się kilku żartobliwie złośliwych określeń, takich jak np. departament upadłych aniołów.
Efekty jego ponadrocznych prac trudno nazwać sukcesem. Dotychczas zakończył trzy projekty prywatyzacyjne, w tym tylko jeden pozytywnie. Udało mu się mianowicie sprzedać na aukcji Kopalnię i Zakład Wzbogacania Kwarcytu z Bukowej Góry za 18,9 mln zł. Dwukrotne próby wystawienia tą samą metodą na sprzedaż łódzkiego Biprowłóku oraz Kopalni i Prażalni Dolomitu Żelatowa nie przyniosły rezultatu – choć memorandum pobrało kilku potencjalnych inwestorów, oferty nie złożył żaden.
– Trzeba pamiętać, że projekty prywatyzacyjne, które trafiły do tego departamentu, były na zerowym etapie zaawansowania – tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą" nadzorujący DPP Adam Leszkiewicz, wiceminister skarbu. – A przygotowanie jednego trwa średnio rok. Od wstępnej analizy dokumentów Do odbióru analiz prywatyzacyjnych mija zazwyczaj co najmniej pół roku.
Jak zapewnia Leszkiewicz, na prawdziwe rezultaty prac DPP trzeba poczekać. – W tej chwili departament zajmuje się 48 projektami. Do końca 2009 r. chcemy zamknąć dziesięć z nich, które mogłyby przynieść średnio 80 mln zł. Jest też szansa, że co najmniej dla kolejnych ośmiu spółek zaczniemy szukać inwestorów – dodaje.