Koniec tygodnia przyniósł spadki na amerykańskich giełdach, które determinują zachowanie wszystkich światowych rynków. Indeks S&P 500 spadł poniżej poziomu 1100 pkt. Mimo to analitycy JP Morgan podnieśli swoje długookresowe prognozy dla indeksu S&P do 1160 punktów. Jednak uważają oni, że końcówka roku może przynieść uspokojenie i zamrożenie indeksów na obecnych poziomach.
Niepewne nastroje inwestorów widać również na rynkach wschodzących, gdzie tylko części giełd udało się zakończyć tydzień nad kreską. Liderem zwyżek był rynek chiński. Stephen Roach, szef rynków azjatyckich w banku Morgan Stanley twierdzi, że chińska giełda wysyła silny sygnał, że gigantyczna zwyżka notowań jest bańką spekulacyjną.
Od początku roku indeks Shanghai Composite zyskał ponad 80 proc. Jeszcze mocniej wzrosły akcje na rosyjskiej giełdzie, która z nawiązką podwoiła swoją wartość. Nie oznacza to, że akcje z tych rynków nie mogą dalej zyskiwać.
Zwyżki na rynkach wschodzących cały czas są napędzane przez napływające środki do funduszy inwestycyjnych. W minionym tygodniu na rynki te napłynęły blisko 3 mld dolarów.
Zwyżki napędza również tzw. carry trade, czyli pożyczanie pieniędzy w krajach o niskich stopach procentowych i kupowanie za to ryzykownych aktywów, takich jak akcje z rynków wschodzących czy surowce. Proceder ten zapewne szybko się nie skończy, gdyż nikt nie spodziewa się podwyżek stóp procentowych w USA w przyszłym roku. Nie brak opinii, że po dobrych wynikach rocznych zwiększy się napływ pieniędzy do funduszy inwestujących na rynkach wschodzących. To może mieć korzystny wpływ na nastroje inwestorów.