Samolot leciał z Amritsaru w Indiach do Birmingham, ale paliwa wystarczyło my jedynie, by dolecieć do Wiednia.
Na pokładzie znajdowało się 180 pasażerów, którzy usłyszeli komunikat pilota: jeśli nie zbiorą 20 tysięcy funtów, pozostaną w Wiedniu, bo skończyło się paliwo, a linia nie ma za co go kupić. Pasażerowie zresztą już wcześniej, przed odlotem, byli informowani, że będą musieli dopłacić do biletów. Z tego powodu kilka osób zrezygnowało z podróży.
Początkowo pasażerowie, którzy poczuli się zakładnikami finansowych kłopotów przewoźnika odmówili opuszczenia samolotu, ale usłyszeli od załogi, że taki protest nic nie da, bo lot będzie kontynuowany tylko wtedy, kiedy znajdą się pieniądze na paliwo. Ostatecznie pasażerowie zrobili składkę - pod eskortą policji poszli do bankomatu i wypłacili pieniądze. Zamożniejsi założyli za tych, których na składkę nie było stać.
Jak podało BBC, dyrektor ds. pasażerskich w Comtel Air, Bhunpinder Kandra, zapowiedział dochodzenie w tej sprawie. Był bardzo zdziwiony i zaniepokojony wydarzeniem. Zapewnił jednocześnie, że cały 20-tysięczny rachunek za paliwo zostanie zrefundowany w przeciągu tygodnia. Tyle że „składkowicze" nie byli jedynymi, którzy ucierpieli z powodu kłopotów linii. Łącznie 600 osób od 3 dni czeka na lotniskach w Birmingham i Amritsarze na loty, które z nieznanych przyczyn zostały odwołane, a przedstawiciele przewoźnika nie odbierają ani maili ani telefonów.
Comtel Air latał na trasie Birmingham - Amritsar od miesiąca, a bilety na to połączenie nadal sprzedaje Takhar Travel w Smethwick w West Midlands. Wczoraj agent nie wiedział, czy jeszcze odbędą się jakiekolwiek loty przewoźnika.