Ogłaszając rezygnację z fotela prezesa Polskiej Grupy Energetycznej, Krzysztof Kilian dołączył wczoraj do szybko rosnącej grupy szefów dużych spółek Skarbu Państwa, którzy ostatnio niespodziewanie pożegnali się ze stanowiskiem. Tuż przed nim rezygnację złożył powołany zaledwie w lutym tego roku Łukasz Boroń, prezes PKP Cargo. Kilka tygodni wcześniej, również w trybie natychmiastowym, odwołano Krzysztofa Krystowskiego, szefa Polskiego Holdingu Obronnego (d. Bumaru), który kierował gigantem zbrojeniowym zaledwie przez półtora roku.

Do takich roszad w spółkach Skarbu Państwa obserwatorzy polskiego rynku powinni się już jednak przyzwyczaić. Jak wynika z analizy „Rz", licząc od 2000 r., w kilkunastu czołowych firmach prezes sprawował swą funkcję przeciętnie przez dwa lata i trzy miesiące. Średnią podwyższają rekordziści stabilizacji, w tym np. Grupa Lotos, która tego samego szefa – Pawła Olechnowicza – ma od 2003 r. Po drugiej stronie jest jednak spora grupa spółek, których szefowie nie mają czasu przyzwyczaić się nawet do gabinetu. Wśród nich jest Telewizja Polska, która w tym czasie miała aż 12 prezesów lub pełniących ich obowiązki, oraz LOT (dziewięciu szefów).

Jak ocenia Andrzej Nartowski, prezes Polskiego Instytutu Dyrektorów, który promuje ład korporacyjny (corporate governance), w większości państwowych spółek polityka kadrowa w zarządach przypomina drzwi obrotowe.

– W normalnych warunkach prezesa wyrzuca się w trakcie kadencji tylko w nadzwyczajnych sytuacjach i z oczywistych powodów, tak by była to przestroga dla innych. W polskich spółkach Skarbu Państwa kadencje się nie liczą, co fatalnie świadczy o rynku, na który przecież chcemy przyciągać inwestycje zagraniczne – podkreśla Andrzej Nartowski.

Jeszcze niedawno większość zmian na stanowiskach prezesów związana była ze zmianą rządów. Teraz, mimo że PO rządzi drugą kadencję, rotacja prezesów przyspiesza, co powszechnie uznawane jest za efekt walk w ramach tej partii.