W polskich warunkach tekstylna grupa w ostatnich latach wyrosła na odzieżowego potentata. – Ale to wciąż za mały potencjał, by zagrać w pierwszej europejskiej lidze i sięgać po kontrakty np. na 200 tys. mundurów dla Bundeswehry – mówi prezes Arlenu Andrzej Tabaczyński, który dla biznesu przed laty rozstał się z praktyką chirurga ortopedy.
W tekstylnej grupie są jeszcze produkcyjno-handlowe spółki, takie jak Marlen – co roku sprzedaje 150 tys. sztuk specjalistycznej odzieży na rynek niemiecki (trafiała nawet do serwisu Mercedesa) czy Rentocare – dostawca sterylnych fartuchów i akcesoriów dla chirurgów.