O Polakach i ich premiach wiadomo wszystko: pieniądze, mieszkania, diamenty, wakacje, obrazy, emerytury olimpijskie.
Jednak najwięcej za złoty medal płacą władze Hongkongu: 768 tys. dol. i potem połowę sumy za srebro i brąz. Do tego dochodzi dożywotnie prawo do bezpłatnych przejazdów na terenie enklawy. Singapurczycy cieszą się z 745 tys. dol. dla złotego medalisty. Amerykanie są znacznie skromniejsi — u nich „złoto” wyceniane jest na 37,5 tys. dol. A Niemcy dostaną nawet mniej niż Polacy (25 tys.), bo 22 tys. dol.
Nie wszyscy są tacy hojni
Nie wszyscy sportowcy zostaną jednak tak szczodrze uhonorowani. Na przykład Brytyjczycy i Norwegowie nie dostaną od rządu nic, poza uściskiem ręki kogoś ważnego. Na pocieszenie mają to, że wartość, zwłaszcza złotych medali, wzrosła podczas dwóch tygodni trwania igrzysk. Bo złoto zdecydowanie podrożało w czasie niedawnego zamieszania na rynku, a także z powodu rosnącego popytu ze strony banków centralnych, zapotrzebowania z Chin oraz oczekiwań poluzowania amerykańskiej polityki pieniężnej. Podrożało także srebro.
Czytaj więcej
Grad medali francuskich sportowców stwarza poważny problem dla budżetu kraju. Zwłaszcza, że minis...
Największą górę prezentów otrzymał filipiński gimnastyk 24- letni Filipińczyk, Carlos Yulo, który zdobył aż dwa złote medale w gimnastyce. Yulo dostanie 350 tys. dolarów w gotówce, zestaw świateł ledowych i przeciwmgielnych do samochodu, darmową sesję ślubną od zakładu fotograficznego, dożywotnie usługi fryzjerskie, apartament z dwoma sypialniami w strzeżonym osiedlu McKinley Hill pod Manilą, całkowite umeblowanie tego apartamentu, dożywotnie dostawy klusek ramen. Ale najbardziej niezwykła jest nagroda od znanego filipińskiego gastrologa: Yula otrzymał voucher na darmową dożywotnią kolonoskopię.