Po pięciu latach niemiecka spółka KGHM Kupfer AG zakończyła poszukiwania złóż rud miedzi w pobliżu polsko-niemieckiej granicy. Chodzi o obszary koncesyjne Weisswasser i Weisswasser II. KGHM wystąpił właśnie do Wyższego Saksońskiego Urzędu Górniczego we Freibergu o uchylenie zezwoleń na poszukiwania.
Wiercenia w Białej Wodzie
Wszystko zaczyna się w roku 2007. Spółka badawcza KGHM Cuprum (jej wiceprezesem jest późniejszy szef całego miedziowego koncernu Herbert Wirth, który podejmie decyzję o finansowaniu projektu) otrzymuje koncesję na poszukiwanie miedzi w Weisswasser. Dwa lata później Cuprum dobiera sobie niemieckiego partnera HMS Bergbau i tworzy spółkę KGHM HMS Bergbau – wnosi do niej swoją koncesję. W 2010 r. zmienia nazwę na KGHM Kupfer AG. KGHM ma w niej 74,9 proc. udziałów, a HMS – 25,1 proc. Jej kapitał zakładowy wynosi 50 tys. euro. W 2011 roku polski koncern odkupuje koncesję za ponad 1,6 mln zł od spółki córki Cuprum i ruszają poszukiwania miedzi. Dziś z dokumentów, które posiada „Rzeczpospolita", wynika, że podjęto duże ryzyko. Już badania tego obszaru przeprowadzone w latach 60. nie potwierdziły istnienia złóż – na 27 otworów tylko w jednym z nich wynik był pozytywny. Mimo to władze KGHM kontynuują prace, podnosząc w latach 2011–2015 trzykrotnie kapitał zakładowy swojej zagranicznej spółki.
Ile dokładnie koncern wydał na niemiecki projekt? – Koszty Weisswasser pierwszego i drugiego etapu to 14,6 mln euro – wylicza Jolanta Piątek, rzeczniczka KGHM. Jednak z dokumentów, które posiada „Rzeczpospolita", wynika, że suma jest o 10 mln zł większa niż niespełna 60 mln zł. Ponad 67 mln zł KGHM wydał na podwyższenie kapitału niemieckiej spółki w 2011, 2013 i 2015 roku, by sfinansować pięć odwiertów. Same koszty obsługi prawnej to kolejne 1,6 mln zł, a do tego trzeba doliczyć ponad pół mln zł na wykup udziałów niemieckiego wspólnika.
Ryzyko biznesowe
Przeciwny niemieckiemu projektowi od początku był Józef Czyczerski, przewodniczący górniczej „S", zasiadający z wyboru załogi w radzie nadzorczej KGHM. Czyczerski, jak przekonuje, nie zgadzał się na podniesienie kapitału w tej spółce w 2011 r., uznając, że działania zarządu wykraczają poza tzw. ryzyko biznesowe. Złożył nawet doniesienie do prokuratury, ale ta nie wszczęła śledztwa. – Dzisiaj z żalem stwierdzam, że niestety, moje obawy się potwierdziły, bo KHGM stracił tylko na tym interesie. Za opór w tej sprawie nie byłem powoływany od 2011 roku do rady nadzorczej przez kolejnych ministrów Skarbu Państwa – mówi nam Czyczerski.
Herbert Wirth, były już prezes KGHM i autor zagranicznej ekspansji koncernu (działa m.in. w Chile, USA i Kanadzie), zapewnia, że były solidne przesłanki, by uruchomić niemiecki projekt Weisswasser. – Na etapie poszukiwania złóż ryzyko jest zawsze duże – mówi „Rzeczpospolitej".