Reklama

Ciężkie śmigła na wschodniej rubieży

Siły zbrojne muszą rozpocząć wymianę floty śmigłowcowej, aby zwiększyć mobilność bojowych jednostek - twierdzą eksperci.

Aktualizacja: 27.06.2017 14:55 Publikacja: 27.06.2017 14:30

Foto: materiały partnera

W obliczu obecnych zagrożeń pilnie potrzebne są zwłaszcza ciężkie śmigłowce transportowe, niezastąpione w misjach szybkiego przerzutu grup bojowych w trudnym lesisto - jeziornym terenie północno- wschodniej Polski. Do tego musimy pomyśleć o wymianie najbardziej zużytych obecnie , pamiętających jeszcze Układ Warszawski średnich helikopterów wsparcia. Z całej transportowej floty eksploatowanych obecnie przez armię ok. 170 maszyn rotacja , ze względów technicznych powinna objąć co najmniej jedną trzecią najbardziej zużytych helikopterów - ocenia generał w st. spocz. Dariusz Wroński autorytet w dziedzinie śmigłowców, były dowódca 25.brygady Kawalerii Powietrznej, uczestnik kampanii irackiej.

- Zakup kilkunastu specjalistycznych maszyn dla bojowego ratownictwa (Combat SAR) a także zwalczania okrętów podwodnych i poszukiwań rozbitków zarządzony właśnie przez MON w sytuacji absolutnej konieczności utrzymania tych bojowych zdolności, nie dokona technologicznego przełomu tam gdzie jest najbardziej pożądany czyli w wojskach aeromobilnych – potwierdza Bartosz Głowacki analityk lotniczy i dziennikarz pisma Skrzydlata Polska.

Szybki przerzut bojowych grup

Generał Wroński przekonuje, że realne wzmocnienie pierwszorzutowych formacji mogłoby nastąpić dopiero po wymianie kilkudziesięciu starych poradzieckich helikopterów, które dożywają kresu technicznej sprawności.- Potrzebowalibyśmy też ok. 22 ciężkich maszyn do przerzutu w trudnym terenie grup bojowych i sprzętu. - Czy to nie paradoks, że mają je Belgowie, duńscy czy holenderscy sojusznicy i armie krajów położonych daleko od wschodniej flanki NATO, a Polska nie ma ani jednego takiego helikoptera? – pyta gen. Wroński.

Na początku kwietnia Bartosz Kownacki wiceszef MON ds. zakupów uzbrojenia i sprzętu wywołał gorąca dyskusję , gdy przekonywał, że inwestycje w śmigłowce nie są dziś najpilniejsze bo spora część helikopterów pozostających w dyspozycji jednostek bojowych jest w przyzwoitym stanie, a resursy wielu maszyn także rosyjskiej produkcji, wskazują, że można je będzie eksploatować w linii jeszcze co najmniej do 2026 – 2035 roku.

Wysłużony sprzęt do wymiany

- Kiedy planowaliśmy przetarg na śmigłowce wielozadaniowe Sztab Generalny dokładnie analizował sytuację i potrzeby wojska. Potem długo spieraliśmy się ze sztabowcami gdzie rzeczywiście wymiana helikopterów jest najpilniejsza. Liczba 50 śmigłowców ujęta potem w planach zakupów i postępowaniu nie wzięła się z sufitu – mówi Czesław Mroczek b. wiceminister obrony odpowiedzialny za modernizację sił zbrojnych w rządzie Ewy Kopacz (PO/PSL).

Reklama
Reklama

Opozycyjny dziś poseł Mroczek nie podziela optymizmu swojego następcy w MON w kwestii sprawności i przydatności do służby wojskowych wiropłatów: - Tu nie może być żadnej improwizacji - rzeczywisty stan każdej maszyny używanej obecnie w siłach zbrojnych zapisany jest drobiazgowo w jej dokumentach eksploatacyjnych – tłumaczy.

Trudne negocjacje

MON ponaglany przez opinie publiczną, aby zamówić nowe, wojskowe śmigłowce wybrał przyspieszone postępowanie, towarzyszące zakupom „uzbrojenia istotnego dla bezpieczeństwa kraju”. Tyle, że uproszczony przetarg nawet w przypadku kilkunastu specjalistycznych maszyn nie sprawi, iż zakontraktowane helikoptery natychmiast wylądują w jednostkach wojskowych. Sprzęt musi w pełni odpowiadać wymaganiom armii i floty, a to oznacza trudne negocjacje z producentami w sprawie drogiego, specjalistycznego wyposażenia. MON zresztą potwierdza, że przyjęcie ofert w nowych helikopterowym postępowaniu na razie tylko uruchomiło żmudne rozmowy z producentami m.in. na temat technicznych rozwiązań zastosowanych w helikopterach ale też potencjalnego offsetu i przemysłowego zaangażowania w Polsce. Nawet jeśli uda się sprawnie ustalić zasady serwisu i napraw gwarancyjnych w kraju (a przypomnijmy, że niedostateczny - z punktu widzenia rządu RP - offset był powodem przekreślenia nadziei Airbus Helicopters, producenta caracali, na biznes w Polsce), wojsko będzie musiało poczekać przynajmniej rok na dostawy pierwszych śmigłowców.

Transportowych wiropłatów nie znajdziesz na półce

- Helikoptery, zwłaszcza w oczekiwanym wariancie wyposażenia nie czekają na półce – mówi Bartosz Głowacki. Jego zdaniem w najlepszym razie wojsko na gotowe do użycia helikoptery musi poczekać minimum 3 lata. Potem rok jeszcze trzeba będzie doliczyć na wyszkolenie załóg aby można było użyć maszyn w warunkach bojowych.

Dlatego, zdaniem eksperta Skrzydlatej Polski należy zawczasu rozpocząć proces pozyskiwania śmigłowców transportowych nowej generacji. – Niedawno na przykładzie zamieszania wokół caracali mogliśmy się przekonać, że wybór dostawcy lotniczego sprzętu nie jest sprawa prostą i trzeba się liczyć z nagłymi zwrotami akcji które spowalniają zakupy nawet najpilniej potrzebnego uzbrojenia – przestrzega Głowacki.

Tekst powstał we współpracy z partnerem serwisu PZL-Świdnik: Rzecz o polskich śmigłowcach.

Biznes
Chińskie auta jak szpiedzy, blokada Wenezueli i nowe sankcje USA na Rosję
Biznes
Chiński „szpieg” na kółkach. Czy chińskie samochody są bezpieczne?
Biznes
Producenci napojów uciekają z systemu kaucyjnego
Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama