Zdaniem Oliviera Jakoba ze szwajcarskiego Petromiksu drastyczny spadek kursu dolara, z jakim mieliśmy niedawno do czynienia, „napompował” ceny ropy. – Kurs 85 dol. za baryłkę nie miał żadnego uzasadnienia w sytuacji na rynku – dodaje. Nie brakowało i inwestorów, którzy uciekając od dolara, kupowali cokolwiek solidnego. A dzisiaj najsolidniejsze na rynku są właśnie ropa i złoto.
Wczoraj rynki zaskoczyła Międzynarodowa Agencja Energetyczna, podając w swojej prognozie, że w 2010 r. popyt wzrośnie o 1,5 mln baryłek dziennie, do 86,3 mln baryłek. Tempo wzrostu popytu ma zresztą cały czas przyspieszać. Na razie jednak cena na poziomie 70 – 75 dol. za baryłkę wydaje się w przedświątecznym okresie najbardziej prawdopodobna. Prognozy dla złota na najbliższy czas to 1100 – 1160 dol. za uncję. Do kolejnego wzrostu cen ma dojść dopiero w nowym roku.
Drożały również metale przemysłowe, bo Chińczycy po raz kolejny zaskoczyli świat drastycznym wzrostem produkcji. Chińskie dane prawie o 20-procentowym wzroście produkcji w listopadzie wyhamowały spadek cen miedzi, za którą płacono wczoraj 6900 dol. za tonę w transakcjach trzymiesięcznych. To zresztą chiński popyt doprowadził do tego, że ten metal od początku roku podrożał dwukrotnie. Tak będzie i w przyszłości.