Ostatnia kwestia, która blokuje zakończenie polsko-rosyjskich rozmów gazowych, może być wyjątkowo trudna do rozwiązania. Skoro strona rosyjska do tej pory kategorycznie odmawia oddania spółce EuRoPol Gaz 80 mln dolarów, to nie ma pewności, że zgodzi się na to w połowie stycznia. Po 10 stycznia zaplanowano bowiem spotkanie prezesów GazpromExportu oraz PGNiG w tej sprawie.
Sporna kwota wynika z różnicy w sposobie obliczania opłat za korzystanie z polskiego odcinka rurociągu jamalskiego, którym zarządza EuRoPol Gaz. Rosyjski koncern naliczał stawki za lata 2006 – 2008 według własnych kalkulacji, uznając, że EuRoPol Gaz (mają w nim udziały Gazprom i PGNiG) powinien mieć tylko minimalne zyski, niezbędne do prowadzenia bieżącej działalności. W samej spółce wyliczenia były inne i przekonała ona do swoich racji nawet sąd.
Jeśli rozmowy prezesów nie dadzą rezultatów i – jak zapowiada wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski – o należnościach będzie dyskutował międzyrządowy zespół polsko-rosyjski, to wydłużenie negocjacji o kolejne tygodnie jest przesądzone.
Twarda postawa strony rosyjskiej spowoduje, że Polska nie będzie miała dodatkowego gazu w styczniu i najpewniej w lutym, choć w tym okresie sezonowo gwałtownie wzrasta zapotrzebowanie. Jeżeli jeszcze temperatura spadnie poniżej minus 10 stopni Celcjusza, to popyt może być rekordowy – ponad 60 mln m sześc. gazu na dobę. W tej sytuacji nawet wypełnione magazyny nie wystarczą na długo. PGNiG ma bowiem ograniczone możliwości pobierania surowca z magazynów i konieczny jest uzupełniający import (tranzytem przez Ukrainę). Gazprom może go zapewnić.
Jeżeli jednak dostaw nie będzie, to konieczne się stanie ograniczenie dostaw dla zakładów chemicznych i hut szkła. Nieoficjalne mówi się o tym, że tej zimy może zabraknąć nawet pół miliarda metrów sześc. gazu.