Ograniczenie obecności największych banków inwestycyjnych w spekulowaniu na rynkach surowcowych zapowiada cenową rewolucję. Jeśli do tego dodamy determinację władz w Pekinie do chłodzenia gospodarki i zróżnicowane prognozy co do globalnej gospodarki, to powodów, aby nie ryzykować, jest naprawdę dosyć.
To dlatego (to prawda, że przy silnym dolarze) ropa staniała do poniżej 75 dol. za baryłkę Brenta w Londynie, ceny spadały również i z powodu wyprzedaży na giełdach. Zdaniem analityków „efekt Obamy” nie jest jeszcze w pełni widoczny i przepowiadają dalszy spadek cen. Olivier Jakob, szef szwajcarskiego Petromatriksu, sądzi, że tak naprawdę będzie to widoczne na rynku transakcji dotyczących drugiej połowy roku.
Inwestorzy czym prędzej rzucili się do realizacji zysków na rynku metali szlachetnych. Pomagają w tym również Amerykanie – nadal papiery rządowe USA są najpewniejszą inwestycją. Ceny złota i srebra są uzależnione od kaprysów inwestorów, a obligacje USA to pewniak. Z kolei platyna w obliczu kryzysu w motoryzacji ma małe perspektywy wzrostu cen. Gdyby nie popyt z Chin, platyna nie kosztowałaby powyżej 1,5 tys. dol. A silniejszy dolar obniżył ceny złota do 1,086 dol. za uncję. I nie widać powodu, dla którego euro miało nagle się wzmocnić, więc i złoto raczej będzie taniało.