Wczoraj do godz. 14 zarządca kompensacji czekał na zgłoszenia od firm, które chcą wydzierżawić duży suchy dok, jeden z najważniejszych elementów gdyńskiej stoczni. Można montować w nim sekcje kadłuba statku, co pozwala na budowę lub remont większych jednostek. Doku nie udało się sprzedać podczas przetargów – prawdopodobnie chętnych odstraszyła cena (90 mln zł).
Spośród złożonych ofert zarządca ma wybrać maksymalnie trzy, spośród których zostanie wyłoniony zwycięzca. Umowa zostanie podpisana z firmą, która zaoferuje najlepszy czynsz. Z informacji „Rz” wynika, że ma do tego dojść w czwartek. Do tego czasu zarządca nie ujawnia ani nazw, ani liczby chętnych.
[wyimek][srodtytul]213 mln zł[/srodtytul] na tyle wyceniano całość majątku Stoczni Gdynia[/wyimek]
Zainteresowanie dużym dokiem wyrażał wcześniej m.in. Janusz Baran, właściciel stoczni Maritim Shipyard, który wcześniej interesował się też całym majątkiem stoczni (ale ostatecznie przy przetargach nie wpłacił wadium). Tym razem nie złożył jednak oferty na dzierżawę. – Moglibyśmy rozważać tę opcję jedynie w kontekście remontów, ale do tego celu wystarczy nam własny dok – mówi „Rz” Baran.
Tymczasem Regionalna Izba Gospodarcza Pomorza, tamtejszy urząd marszałkowski i miasto Gdynia tworzą konsorcjum, które chce przekształcić tereny postoczniowe w centrum nowoczesnych technologii – klaster ekoenergetyczny. Projekt ma nosić nazwę Bałtyckiego Centrum Innowacji. Dziś przedstawiciele konsorcjum będą prezentować projekt ministrowi Michałowi Boniemu. Od spotkania zależy w dużej mierze, czy rząd zdecyduje się objąć teren postoczniowy specjalną strefą ekonomiczną.