Szefowie brunatnych kopalń ostrzegają: Polsce zabraknie prądu

Jeśli legnickie złoża węgla nie zostaną zagospodarowane, za 30 lat po prostu zabraknie nam prądu – to wniosek z wspólnej konferencji, na której o konieczności inwestycji w węgiel brunatny wypowiedzieli się szefowie wszystkich kopalń węgla brunatnego w Polsce

Aktualizacja: 20.03.2011 19:19 Publikacja: 02.03.2010 18:20

Odkrywka w okolicach Kleczewa (KWB Konin)

Odkrywka w okolicach Kleczewa (KWB Konin)

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

– W dłuższej perspektywie popyt na energię będzie rósł o ok. 3 proc. rocznie. 35 proc. energii elektrycznej wytwarzamy z węgla brunatnego. A jeśli ograniczymy inwestycje w jego złoża, to te dziś udostępnione po 2030 r. zaczną się wyczerpywać – powiedział prorektor AGH Tadeusz Słomka.

A dyrektorzy kopalń podali daty zakończenia eksploatacji złóż w ich zakładach.

W Bełchatowie (PGE) węgiel skończy się w 2050 r. Wtedy też przestanie pracować największa elektrownia konwencjonalna w Europie, PGE Bełchatów – bo paliwa do brunatnych bloków raczej nie da się importować (podczas transportu traci właściwości, poza tym jego transport jest nieopłacalny). Podobnie będzie w Koninie. Tu - także pod warunkiem uruchomienia nowych odkrywek - kopalnia może działać do 2050 r. W kopalni Turów (PGE) eksploatacja potrwa do 2043 r. Najszybciej skończą się złoża kopalni Adamów – ok. 2024 r. Po tym, jak upadł pomysł sprzedaży Zespołu Elektrowni PAK (Pątnów - Adamów - Konin) i kopalń Konin i Adamów prywatnemu inwestorowi niewykluczone, że zakłady wydobywcze zostaną połączone z PAK i jako jedna spółka zadebiutują na GPW.

 

 

 

Porozumienie Producentów Węgla Brunatnego walczy o zagospodarowanie największych w Europie złóż legnickich (wraz z Głogowem ich wielkość szacuje się łącznie na 40 mld ton). Tyle, że tej inwestycji sprzeciwiają się mieszkańcy, który w referendum powiedzieli „nie” dla odkrywki w okolicach Legnicy. Oni forsują np. podziemne zgazowanie węgla.

– Ale w obecnej fazie rozwoju tej technologii jest to po prostu niemożliwe. I nieekonomiczne. A jeśli myślą, że to nie zniszczy krajobrazu i środowiska, są w błędzie – powiedział dr Szymon Modrzejewski, dyrektor Poltegor - Instytut, Instytutu Górnictwa Odkrywkowego. – Prowadzone badania pokazują, że by zgazowywać węgiel, na powierzchni trzeba wykonać wiele odwiertów o wymiarach 30 x 30 m, a całą powierzchnię pokryć siecią rurociągów. Dodatkowo jest ogromne zagrożenie zapadnięcia się terenu, co jest niebezpieczne zarówno dla mieszkańców, jak i dla ludzi pracujących w takich warunkach – wyliczał.

– Przeciwnicy odkrywki w okolicach Legnicy pomawiają nas mówiąc, że nie wiedzieli, że na tym terenie może być eksploatowany węgiel, że nikt z nimi niczego nie ustalał – mówi Zbigniew Kasztelewicz, prof. AGH. I wylicza: w ciągu ostatnich lat konferencje na ten temat w samej Legnicy, pisma do premierów Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska, a także liczne pisma do wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka.

 

 

Ostatnio strony – samorządowcy spod Legnicy i przedstawiciele branży węgla brunatnego – spotkały się 4 lutego 2010 r. w Warszawie, właśnie w resorcie gospodarki. Waldemar Pawlak powiedział wówczas, że w sprawie eksploatacji złóż legnickich niezbędne są konsultacje społeczne.

Jednak trzeba brać pod uwagę bezpieczeństwo energetyczne kraju i to, że np. nasi sąsiedzi, Niemcy wcale nie odchodzą od węgla brunatnego i wydobywają go 180 mln ton rocznie (Polska trzy razy mniej).

Przedstawiciele branży węglowej zwrócili uwagę, że energia z węgla brunatnego wciąż jest najtańsza (ok. 7-8 zł za 1 GJ, z kamiennego ok. 12-13 zł za 1 GJ), inwestycje w nową kopalnię trwałyby łącznie do 10 lat (a nie ok. 20 jak w przypadku elektrowni jądrowej). I choć emisja CO2 z węgla brunatnego jest największa, to można ją ograniczyć stosując najnowsze technologie w blokach opalanych tym paliwem.

Kazimierz Kozioł, wiceprezes kopalni Bełchatów (PGE) podkreślił, że jego zakład rozwijając się kupuje rocznie 300-400 działek w okolicznych gminach. Ma możliwości wywłaszczania ludzi, jednak w ciągu kilkunastu ostatnich lat skorzystał z tej możliwości trzy razy.

 

 

– Potrzebna jest odpowiednia rekompensata, m.in. finansowa i infrastrukturalna i odpowiednie podejście – mówił Tadeusz Słomka o ewentualnych wysiedleniach w okolicach Legnicy.

Węglowi prezesi przekonywali też, że dane podawane przez samorządy spod Legnicy są nieprawdziwe. Zdaniem samorządowców bowiem budowa nowej odkrywki i elektrowni doprowadziłaby do przesiedleń nawet ok. 50 tys. ludzi. Zdaniem przedstawicieli branży – ok. 3 tys. i to w ciągu wielu lat.

Zdaniem Stanisława Żuka, prezesa kopalni PGE Turów i przewodniczącego Porozumienia Producentów Węgla Brunatnego dzisiejsze „nie” dla odkrywki w Legnicy mogło być związane m.in. z wyborami samorządowymi.

– 4 lutego, gdy gmina Kleszczów w powiecie bełchatowskim, najbogatsza gmina w Polsce, prezentowała korzyści z istnienia kopalni usłyszała od samorządowców spod Legnicy, że Kleszczów to pikuś przy tym, co ich czeka. A ta „gmina pikuś”, jak ją nazwali, oddała w zeszłym roku do użytku kompleks sportowy Solpark, na który wydała 160 mln zł – przypomniał Żuk.

– W gminach, w których działają już kopalnie odkrywkowe jest pełna współpraca na linii kopalnia - samorząd – przekonuje Dariusz Orlikowski, szef kopalni Adamów. – Zwłaszcza, że gminy wiedzą, jakie mają z tego korzyści. My odprowadzamy do trzech gmin, na których terenie działamy, 30 mln zł opłat rocznie. To więcej niż dofinansowanie z UE jakie dostają. Dodatkowo 50 mln zł z naszej kopalni trafia do usługodawców, głównie polskich firm – powiedział.

Według wyliczeń AGH ok. 1 mld zł trafia do budżetów państwa i gmin z pięciu kopalń węgla brunatnego. Dla porównania – z 30 kopalń węgla kamiennego ok. 6 mld zł.

 

 

Eksploatacja złóż legnickich budzi kontrowersje przede wszystkim dlatego, że nie ma jasności co do przyszłości zalegającego tam węgla. Polityka energetyczna Polski do 2030 r. ma je tylko chronić przed zabudową, ale z drugiej strony rząd nie podjął ostatecznej decyzji o budowie kopalni i elektrowni na tym terenie, nie określił sposobu eksploatacji węgla, ani nawet nie podał przybliżonej daty ewentualnego rozpoczęcia inwestycji. A z trzeciej strony nie ma odpowiedniej kampanii informacyjnej ani jasno określonych działań co do tego, w którym dokładnie miejscu miałaby powstać kontrowersyjna inwestycja (samorządy podają swoje dane, kopalnie węgla brunatnego swoje, a resort gospodarki swoje). Poza tym, zgodnie z założeniami unijnego pakietu klimatycznego, Europa powinna odchodzić od „brudnych” technologii. Tyle, że Polska nie może sobie na to pozwolić, bo zmuszona byłaby uzależnić się od źródeł z importu, co byłoby zagrożeniem bezpieczeństwa energetycznego kraju.

– Importujemy gaz i ropę, coraz więcej węgla kamiennego. Jeśli nie zainwestujemy w rodzimy węgiel brunatny, to w 2020 r. import węgla kamiennego do Polski sięgnie 30 mln ton. Bo w tym już na pewno dojdzie do 15 mln ton – uważa prof. Kasztelewicz. Jego zdaniem węgiel z okolic Legnicy w przypadku wydobywania tam 35 mln ton rocznie starczyłby na 400 lat.

Tyle, że ta inwestycja pochłonie przynajmniej 20-30 mld zł. A banki z dużą rezerwą podchodzą do wszelkich inwestycji węglowych.

Prof. Kasztelewicz podkreślił, że koszty budowy kopalni i elektrowni opartej na węglu brunatnym są znane. W przeciwieństwie do elektrowni atomowej. – U nas szacuje się koszt budowy 1 MW mocy atomowej na 3 mln euro, a w Finlandii jeszcze nie skończona jeszcze elektrownia jądrowa kosztuje już ponad 5,5 mln euro za 1 MW – powiedział Kasztelewicz.

 

 

Złoża miedzi w KGHM skończą się za ok. 20 lat. Zdaniem wicepremiera Pawlaka także dlatego ważne jest zagospodarowanie złóż legnickich. Szacuje się bowiem, że nowa kopalnia i elektrownia mogłyby zatrudniać w sumie ok. 12 tys. ludzi. Przeciwnicy odkrywki uważają jednak, że to zatrudnienie nie byłoby dla ludzi z ich regionu – inna bowiem jest praca górnika pod ziemią, inna tego na odkrywce. Jednak zdaniem przedstawicieli branży węglowej to właśnie poszukiwani będą głównie lokalni pracownicy– także do elektrowni czy całego procesu budowy kompleksu.

– Polska jest jedynym krajem na świecie, który ogranicza wydobycie węgla. Bo do 2030 r. produkcja tego surowca na świecie zostanie podwojona, choćby dlatego, że Stanom Zjednoczonym kończą się inne surowce. I jeśli tak się stanie udział w rynku Polski, jednego z czołowych obecnie producentów czarnego złota, będzie wynosił jedynie 1 proc. – uważa prof. Kasztelewicz.

 

 

Przedstawiciele branży węglowej zapewnili też, że kopalnie dbają o rekultywację poodkrywkowego terenu. Z 35 tys. ha nabytych przez kopalnie węgla brunatnego 17 tys. ha zostało już zrekultywowanych. Np. kopalnia Adamów bierze udział w tzw. programie małej retencji w Wielkopolsce tworząc z odpompowywanej z kopalń wody zapasy wody do nawodnień rolniczych. Stworzyła też 135 ha zbiornik wodny Przykona. Kopalnia Konin zaś na zrekultywowanej odkrywce stworzyła kilka zbiorników wodnych i 400 ha terenu wystawiła na sprzedaż. Kopalnia Turów natomiast zalesiła pobliskie zwałowisko. A Bełchatów ma w planie stworzenie dwóch jezior na terenach odkrywek Bełchatów i Szczerców, gdy skończy się tam węgiel. Bełchatów wykorzystał także część zdejmowanego podczas eksploatacji odkrywki nadkładu do budowy góry Kamieńsk, gdzie powstał wyciąg narciarski.

Jak się okazuje duże wydobycie węgla brunatnego wcale nie musi odstraszać turystów – choć taki argument też pada. – Nasza kopalnia działa 50 lat. Gdyby argumenty spod Legnicy były prawdziwe w jej okolicach powinna być pustynia, a jest dokładnie na odwrót – mówi Orlikowski.

Dla porównania – dwa turystyczne kraje – Turcja i Grecja – wydobywają więcej węgla brunatnego niż Polska (odpowiednio 79,6 mln ton i 65,6 mln ton, a Polska ok. 60 mln ton rocznie).

 

 

Mieszkańcy okolic Legnicy nie dają się jednak przekonać. Ich zdaniem eksploatacja węgla metodą odkrywkową na głębokości 200 m spowoduje nieodwracalne zmiany środowiskowe i o żadnej rekultywacji nie będzie mowy. Dlatego poskarżyli się na plany polskiego rządu w Brukseli. Mają nadzieję, że europosłowie i przedstawiciele Komisji Europejskiej przyjrzą się tym planom. Zwłaszcza, że część projektu mogłaby objąć chronione obszary Natura 2000.

Sprawą zajmuje się m.in. komisja petycji, bo pod nie dla odkrywki przesłanym do Brukseli podpisało się kilka tysięcy ludzi. Samorządowcy z okolic Legnicy i Lublina zapowiadają, że nadal będą walczyć o to, by na ich terenie nie powstała nowa kopalnia. Wystosowali listy do premiera Tuska i wicepremiera Pawlaka, a także do marszałka Sejmu, Grzegorza Schetyny. Wciąż mają nadzieję, że ktoś z przedstawicieli władz państwowych odwiedzi "brunatne gminy".

 

– W dłuższej perspektywie popyt na energię będzie rósł o ok. 3 proc. rocznie. 35 proc. energii elektrycznej wytwarzamy z węgla brunatnego. A jeśli ograniczymy inwestycje w jego złoża, to te dziś udostępnione po 2030 r. zaczną się wyczerpywać – powiedział prorektor AGH Tadeusz Słomka.

A dyrektorzy kopalń podali daty zakończenia eksploatacji złóż w ich zakładach.

Pozostało 96% artykułu
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Złote Spinacze 2024 rozdane! Kto dostał nagrody?