Cztery sposoby na kominówkę

Ustawa kominowa wyzwala inwencję jak mało która. Podstawowy dylemat, z którym borykają się politycy i władze spółek, brzmi: który wariant jej obejścia wybrać

Publikacja: 24.03.2010 02:18

Cztery sposoby na kominówkę

Foto: Rzeczpospolita

Ustawa kominowa – ta zabawa w kotka i myszkę trwa już dziesięć lat. Zrodziła się z dobrych intencji – chodziło o to, by zapobiec przypadkom powoływania do zarządów i rad nadzorczych spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa postaci, które traktowały nominacje wyłącznie jako sposób na podreperowanie swojego budżetu i rezygnowały po kilku miesiącach, pobierając sowite odprawy.

Przypadki, częste w początkach rządu AWS, nagłaśniały media, tworząc nieprzyjazny klimat. Trzeba było coś z tym zrobić. W błyskawicznym tempie, z pięciu różnych projektów ustaw „o wynagradzaniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi”, sposobem doktora Frankensteina sklejono jedną i przegłosowano. Porównanie z literackim monstrum nie jest retorycznym zabiegiem: ustawa, podobnie jak potraktowany prądem potwór, zaczęła żyć własnym życiem, jednak w sposób zgoła odmienny od woli jej twórców.

[srodtytul]Metoda pierwsza: na ubezpieczenie[/srodtytul]

W ferworze prac – jak wspominają prawnicy – żaden z posłów nie zauważył, że pierwszy wyłom w przepisach ograniczających wysokość płac państwowych menedżerów zrobił Senat. To słynny dziś, bo zastosowany niedawno wobec PZU, artykuł 3.2 uwalniający od „kominów” członków zarządu, którzy założą własną działalność gospodarczą, a spółka zawrze z nimi umowę o zarządzanie. To – jak w matematyce – warunek wystarczający. Żeby manewr zadziałał, warunkiem koniecznym jest ubezpieczenie takich „zewnętrznych” menedżerów od odpowiedzialności cywilnej powstałej w związku z kierowaniem firmą. Senackiej poprawki nie odrzucono w Sejmie.

Tkwiące w niej możliwości wykorzystywano dotąd w Gaz Systemie i kilku mało znaczących spółkach. Resort skarbu zdał sobie z nich w pełni sprawę dopiero niedawno i postanowił zastosować przy okazji przygotowywania państwowego ubezpieczyciela do debiutu na giełdzie. Sęk tylko w tym, że ustawodawca wyobrażał sobie sytuację, w której rada nadzorcza, będąc w nagłej potrzebie, wynajmuje wyspecjalizowaną firmę zarządzającą. Nie przewidział natomiast, że ktoś zechce sięgnąć po ten sam zapis, by podnieść pensje menedżerom, którzy już dawno rządzą w spółce. 

– To najbardziej subtelna metoda obejścia kominówki – uważa dr Krzysztof Wiater, partner zarządzający w kancelarii DLA Piper Wiater. Dr Radosław Kwaśnicki, partner zarządzający w kancelarii Kwaśnicki, Wróbel i Partnerzy, twierdzi wręcz, że w tym przypadku trudno mówić o obejściu ustawy, raczej o legalnym wykorzystaniu pozostawionej w niej furtki. W przypadku, gdyby podwyżka wynagrodzeń miała fatalne skutki dla firmy, odpowiedzialność za tą decyzję – jego zdaniem – mogą ponieść jedynie członkowie rady nadzorczej.

[srodtytul]Metoda druga: na spółkę zależną[/srodtytul]

Znacznie mniej wyrafinowanym, za to wykorzystywanym nagminnie sposobem na ucieczkę spod „komina”, jest dorabianie przez zarządy objętych ustawą spółek w radach nadzorczych ich spółek wnuczek, czyli takich, w których udziały ma spółka zależna od kontrolowanej przez Skarb Państwa. Ustawa nie ma do nich zastosowania. Nie limituje też liczby rad nadzorczych, w których może zasiadać państwowy menedżer ze spółki matki. Skarb Państwa nie zwraca zwykle uwagi na taką praktykę, wychodząc najwidoczniej z założenia, że syty prezes to dobry prezes, nawet jeśli rozprasza swój czas i energię na wykonywanie obowiązków w kilku firmach, zamiast skupić się na podstawowej działalności. Wśród firm, których kierownictwo korzysta z tej możliwości, są m.in. PGE, Tauron, Energa, a także wspomniane wcześniej PZU, którego prezes zasiadał dotąd w radach PZU Życie i PZU Asset Management, inkasując sześć dodatkowych pensji.

Menedżerowie spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa mogą też dorabiać w radach nadzorczych innych państwowych podmiotów, ale tylko dwóch. Dostępu do większej liczby takich rad broni ustawa z 1997 r. o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, potocznie zwana „antykorupcyjną”.

Inny wariant manewru „na spółkę wnuczkę” polega na lokowaniu się w zarządach firm Skarbu Państwa o trzecim stopniu pokrewieństwa od państwowego właściciela. Zdarza się, że takie spółki – na przykład za granicą – są tworzone głównie z myślą o zapewnieniu dodatkowych przychodów poszkodowanym przez kominówkę menedżerom. Odcięcie od takiej kroplówki bywa niezwykle bolesne, co pokazuje przykład Lotosu, którego spółki zależne zostały objęte ustawą kominową w lutym tego roku. Wcześniej ich nie dotyczyła, bo Skarb Państwa kontrolował bezpośrednio tylko 9 proc. akcji paliwowego koncernu, dodatkowe 51,9 proc. zaś poprzez Naftę Polską. Gdy ta przekazała mu swoje udziały w lipcu 2009 r., prezesi spółek wnuczek po pogorszeniu warunków płacowych grozili odejściem z grupy. Zmiana mocno skomplikowała życie również zasiadającym w radach nadzorczych menedżerom z Lotosu.

Osobnym przykładem jest Polkomtel, w który Skarb Państwa jest zaangażowany przez kilka swoich spółek. W dwóch spośród nich (PGE i Węglokoks) ma ponad 50 proc. udziałów, w dwóch pozostałych (KGHM, PKN Orlen) jest akcjonariuszem mniejszościowym. Taka struktura akcjonariatu powoduje, że gdyby nawet pośrednio miał w sumie 100 proc. udziałów w Polkomtelu, rygory ustawy kominowej nie mają zastosowania do operatora. W jego radzie nadzorczej dorabiają m.in. członkowie zarządu objętego kominówką PGE.

[srodtytul]Metoda trzecia: na bonus[/srodtytul]

Inny – nierzadko stosowany równolegle z metodą „na spółkę wnuczkę” i stosunkowo najmniej zyskowny – to sposób „na bonus”. Polega na wykorzystaniu rozporządzenia Rady Ministrów o świadczeniach dodatkowych, które ma zastosowanie także do zarządów firm kontrolowanych przez państwo. Dzięki niemu prezes czy członek zarządu, którego miesięczny przychód zgodnie z kominówką nie może przekroczyć ok. 20 tys. zł, ma szansę powiększyć go o ok. 3,3 tys. zł. Zawsze coś, nawet jeśli w ciągu roku suma takich dodatkowych świadczeń nie może przekroczyć dwunastokrotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, określanego przez Główny Urząd Statystyczny.

[srodtytul]Metoda czwarta: na podwykonawcę[/srodtytul]

Nowością na obejście ustawy kominowej jest objęcie części emisji akcji spółki z większościowym udziałem Skarbu Państwa przez inny podmiot od niego zależny. Tak stało się w ubiegłym roku w przypadku PKO BP. Po objęciu puli jego akcji nowej emisji przez państwowy  BGK bezpośredni udział Skarbu Państwa w największym polskim banku spadł poniżej 50 proc. Mimo że państwo wciąż bezpośrednio i pośrednio posiada ponad połowę akcji, świeżo powołany prezes Zbigniew Jagiełło zyskał prawo do uposażenia pozbawionego limitów dokuczliwych dla jego poprzedników.

Przypadek PKO BP może nie być odosobniony – wobec planów udziału kilku dużych spółek z udziałem Skarbu Państwa w prywatyzacji firm, w których Skarb Państwa jest dziś wyłącznym właścicielem. 

– Ustawa kominowa, obchodzona dziś na wiele sposobów, tak naprawdę wcale nie jest niezbędna – uważa dr Krzysztof Wiater z kancelarii DLA Piper Wiater. – Skarb Państwa nie potrzebuje osobnego aktu prawnego, by kontrolować poziom wynagrodzenia w podległych mu spółkach, bo jako właściciel ma ku temu wystarczające instrumenty. Choćby kodeks spółek handlowych. Może więc nie warto jej nowelizować, tylko całkowicie się pozbyć?

[ramka][srodtytul]Rozwiązanie typowo polskie [/srodtytul]

Ustawa kominowa obowiązuje dziś w 466 jednoosobowych spółkach Skarbu Państwa i z jego większościowym udziałem. Ich szefowie mogą zarobić maksymalnie sześciokrotność przeciętnego wynagrodzenia (w spółkach z większościowym udziałem Skarbu Państwa) lub jego czterokrotność (w spółkach-córkach). Już raz była zaskarżana do Trybunału Konstytucyjnego – bez skutku. Ostatnią próbę nowelizacji kominówki podjął rząd PO – PSL, ale projekt został zawetowany przez prezydenta.

W większości krajów ograniczenia wysokości płac członków rad nadzorczych lub członków zarządów w spółkach kontrolowanych przez państwowego udziałowca w zasadzie nie istnieją. Tak jest m.in. w Austrii, Belgii, Danii i Finlandii. W Szwecji wynagrodzenia członków rad nadzorczych i prezesów spółek z udziałem Skarbu Państwa powinny być porównywalne do płac oferowanych przez prywatne spółki podobnej wielkości, jednak nie najwyższe.[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

[mail=b.chomatowska@rp.pl]b.chomatowska@rp.pl[/mail][/i]

Ustawa kominowa – ta zabawa w kotka i myszkę trwa już dziesięć lat. Zrodziła się z dobrych intencji – chodziło o to, by zapobiec przypadkom powoływania do zarządów i rad nadzorczych spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa postaci, które traktowały nominacje wyłącznie jako sposób na podreperowanie swojego budżetu i rezygnowały po kilku miesiącach, pobierając sowite odprawy.

Przypadki, częste w początkach rządu AWS, nagłaśniały media, tworząc nieprzyjazny klimat. Trzeba było coś z tym zrobić. W błyskawicznym tempie, z pięciu różnych projektów ustaw „o wynagradzaniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi”, sposobem doktora Frankensteina sklejono jedną i przegłosowano. Porównanie z literackim monstrum nie jest retorycznym zabiegiem: ustawa, podobnie jak potraktowany prądem potwór, zaczęła żyć własnym życiem, jednak w sposób zgoła odmienny od woli jej twórców.

Pozostało 89% artykułu
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?