Trzeci co do wielkości gracz w brytyjskiej branży turystycznej zbankrutował. W zamorskich kurortach na powrót do domu czeka blisko 85 tys. osób. Kolejne 200 tys., które wykupiły wakacje za pośrednictwem biura XL, może już tylko czekać na zwrot wpłaconych zaliczek.
Ściągnięciem turystów do kraju zajmie się brytyjski odpowiednik Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Koszt operacji szacowany jest na 50 mln funtów. Nie wiadomo, skąd urząd weźmie tę kwotę, bo fundusz, w którym miały być gromadzone pieniądze na podobne cele, świeci pustkami. W tej sytuacji nieunikniona wydaje się pomoc rządu, który będzie musiał wyasygnować odpowiednią sumę z budżetu.
Jakby złych wiadomości było mało, w niedzielę bankructwo ogłosiło kolejne brytyjskie biuro podróży – K&S Holidays. W tym przypadku jednak skala kłopotów jest dużo mniejsza – dłuższy pobyt w Turcji czeka tylko 150 klientów biura.
XL ogłosiło bankructwo w piątek. Finanse firmy od pewnego czasu mogły budzić niepokój. Wysokie ceny ropy, a tym samym przelotów, cięcia w budżetach domowych Brytyjczyków i niski kurs funta powodowały, że sytuacja w XL pogarszała się niemal z dnia na dzień. Już w sierpniu firma miała trudności ze zdobyciem finansowania w banku Barclays. W końcu zwyczajnie zabrakło jej pieniędzy.
Stało się tak pomimo wsparcia, jakie spółka dostała od islandzkiego banku Straumur. Według brytyjskiej prasy przekazał on XL w ostatnich tygodniach poprzedzających bankructwo 11 milionów funtów.