Jeszcze w zeszłym roku setki potężnych tokarek zamawiali we wrocławskiej Fabryce Automatów Tokarskich – dziś jest to własność belgijskiej grupy Haco – potentaci przemysłu okrętowego z Niemiec, Ameryki, Afryki Południowej czy Australii.
– Mieliśmy wiernych odbiorców w zakładach remontowych ThyssenKrupp, wśród największych francuskich i angielskich producentów urządzeń hydraulicznych, a nawet w dalekiej Indonezji. Teraz po spadającej liczbie zamówień możemy ocenić rozmiary kryzysu – mówi Ireneusz Ostrowski, dyrektor marketingu w Fabryce Automatów Tokarskich.
[wyimek]1000 obrabiarek wyprodukowały największe polskie fabryki w ubiegłym roku; w tym roku może być nawet o połowę mniej[/wyimek]
FAT-Haco wciąż realizuje wcześniejsze kontrakty, ale globalna recesja powoduje, że tegoroczne zamówienia spadną o co najmniej 40 proc. Wrocławska spółka, która wyspecjalizowała się w produkcji dużych tokarek sterowanych numerycznie, zamierza jednak wykorzystać swoją przewagę. A potrafi wykonywać krótkie serie maszyn na specjalne zamówienia, dokładnie według wymagań klientów. To nieczęsta umiejętność w branży zdominowanej przez globalnych producentów.
– Precyzją, jakością, poziomem technologicznym wygrywamy z producentami seryjnych maszyn w Chinach czy w innych krajach Azji – twierdzi Ireneusz Ostrowski.