Jutro w Warszawie rozpoczyna się kolejna tura rozmów międzyrządowych o eksporcie gazu rosyjskiego do Polski od 2010 r. oraz warunkach tranzytu tego paliwa przez nasz kraj do Niemiec.
Tymczasem rosyjska prasa sugeruje, że tematyka rozmów może zostać rozszerzona. „Wriemia Nowostiej” podały wczoraj, że rosyjski Gazprom zaproponował nie tylko wniesienie zmian do polsko-rosyjskiej umowy międzyrządowej, ale też zażądał, by strona polska wycofała swoje zastrzeżenia do budowy gazociągu bałtyckiego Nord Stream. To wspólny projekt rosyjskiego koncernu, holenderskiego Gasunie oraz niemieckich E. ON i BASF, który zakłada oddanie w 2012 r. do użytku rurociągu łączącego Zatokę Fińską z niemieckim wybrzeżem.
Do tej pory wydawało się, że zakres tematyczny rozmów polsko-rosyjskich jest uzgodniony i nie ma w nim kwestii Nord Streamu, do którego Polska zgłosiła faktycznie wiele zastrzeżeń, ale i tak ma mniej do powiedzenia niż Finlandia, Szwecja czy Litwa. To od zgody tych państw bałtyckich zależy, czy rurociąg powstanie.
Temat gazociągu przez Bałtyk może tylko jeszcze bardziej skomplikować i tak trudne międzyrządowe rozmowy. Samo ustalenie zmian w wieloletniej umowie na dostawy gazu rosyjskiego do Polski wzbudza wiele kontrowersji. Władze polskie są gotowe przedłużyć termin obowiązywania tego kontraktu nawet o 12 lat, o czym niedawno mówiła „Rz” wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska. To ona przewodzi polskiej stronie w czasie rozmów.
Po drugiej stronie stołu zasiądą przedstawiciele władz rosyjskich z wiceministrem gospodarki Anatolijem Janowskim. Dla strony rosyjskiej szczególnie istotną kwestią jest zmniejszenie stawek za tranzyt gazu rurociągiem jamalskim do Niemiec. A to nie leży w interesie spółki EuRoPol Gaz, która budowała gazociąg i musi spłacać kredyty zaciągnięte na ten cel. Wobec tych rozbieżności jest mało prawdopodobne, że w piątek zapadną konkretne ustalenia.