Bałtyk ma jedne z lepszych warunków w Europie do rozwijania energetyki wiatrowej. – Nasze morze jest płytkie, a takie miejsca jak Ławica Środkowa sprzyjają stawianiu wiatraków – przekonuje Juliusz Gajewski z Instytutu Morskiego w Gdańsku.
[wyimek]16 mld zł chcą zainwestować przedsiębiorstwa w farmy na polskim Bałtyku [/wyimek]
Najbardziej ambitne plany ma państwowa Polska Grupa Energetyczna. – Do 2020 r. planujemy budowę morskich farm wiatrowych o mocy 1000 megawatów. Przewidywane nakłady na inwestycje w perspektywie 11 lat to około 13,4 mld zł – mówi Joanna Zając z PGE. Zapowiadane 1000 MW to tyle, ile chce uzyskać Polska z elektrowni jądrowej w Ignalinie na Litwie. PGE rozważa trzy lokalizacje: na Ławicy Słupskiej, Środkowej i w okolicach Żarnowca. Firma wciąż je bada. W przypadku farm morskich im dalej od lądu, tym lepsze parametry pracy osiąga elektrownia.
Eksperci są przekonani, że farmy na morzu będą przyszłością energetyki wiatrowej. – Ludzie nie chcą widzieć w swojej najbliższej okolicy turbin, dlatego trzeba będzie odejść z farmami wiatrowymi jak najdalej w morze – uważa Per Holmgard, wiceprezes duńskiej firmy Dong Energy Renewables.
W Danii działają dwie duże morskie elektrownie, a w trakcie budowy jest dziewięć następnych. Polskie plany nie są aż tak zaawansowane. Pierwszych elektrowni na Bałtyku można się spodziewać dopiero za pięć lat. Najbliższe otrzymania pozwoleń na budowę takiej farmy są Karpacka Mała Energetyka oraz dwie firmy z zagranicznym kapitałem: Wiatropol i Generpol. Każda z tych firm ma plany opiewające na ponad miliard złotych, ale czekają na wprowadzenie przepisów ułatwiających inwestycje.