W przeddzień rozstrzygnięcia żadna z firm nie sygnalizuje zamiaru wycofania się z trwającej już niemal rok walki o polskie śmigłowce.
— Jesteśmy zdeterminowani by szybko sprzedać udziały w PZL Świdnik. W sierpniu gotowa będzie przedwstępna umowa o przekazaniu firmy nowemu inwestorowi — zapewnia Andrzej Szortyka wiceprezes ARP odpowiedzialny za prywatyzację największej dziś państwowej spółki lotniczej z ubiegłorocznymi przychodami na poziomie 420 mln zł, zatrudniającej prawie 4 tys. pracowników.
Według ustaleń „Rz” zarówno brytyjski koncern helikopterowy AgustaWestland, wieloletni partner kooperacyjny Świdnika jak i i najstarsza czeska firma lotnicza Aero Vodochody spod Pragi, własność funduszu Penta, poddostawca m.in. amerykańskiego producenta śmigłowców Sikorsky Aircraft, uzgodniły już z ARP plany inwestycyjne dla polskiej fabryki helikopterów.
— Zgrubsza biorąc, wartość tych deklaracji jest porównywalna — oceniają urzędnicy Agencji. Jedynie Włochom udało się dogadać ze związkowcami Świdnika w sprawie pakietu socjalnego. Czesi dotąd nie przekonali załogi PZL do swojej oferty. Ale wiadomo też że te kwestie nie odegrają najistotniejszej roli przy ocenie prywatyzacyjnych ofert.
— Zgodnie z orzeczeniem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, w sprzedaży prawie 87 proc akcji zakładów w Świdniku rozstrzygającą rolę musi grać cena. Jeśli UOKiK uzna, że na naszym wyborze ważyły inne, pozacenowe względy, mógłby zakwestionować transakcję — mówi Andrzej Szortyka.