Półroczne dane koncernu De Beers świadczą, że przyjęta przez branżę jesienią minionego roku strategia utrzymywania wysokich cen kamieni kosztem ograniczania produkcji się nie sprawdza. Mający prawie połowę światowego rynku diamentowego brytyjski De Beers zarobił w pierwszym półroczu, wg. agencji Reuters, tylko 3 mln dol. Rok temu było o 100 razy więcej. Agencja Bloomberg podała, że sprzedaż nieoszlifowanych kamieni spadła o 57 proc., do 1,4 mld dol., a spadek całej sprzedaży był najwyższy od 1974 r.
[wyimek]20 mld dol. wynosi wartość zapasów na światowym rynku diamentów[/wyimek]
Koncern ma nadzieję, że w najbliższych latach rynek będzie znowu rósł, dzięki obserwowanemu już wzrostowi popytu na drogie wyroby jubilerskie w Chinach i Indiach. Obecnie kraje te kupują ok. 10 proc. ze światowego rynku diamentów. De Beers liczy, że w ciągu pięciu lat udział wzrośnie do jednej trzeciej.
– Brylant pozostanie brylantem tylko wtedy, gdy jego wartość nie będzie podlegać wahaniom nawet w kryzysie. Obraz brylantu jako „wiecznej wartości” tworzony przez wiele dziesięcioleci nie może się zdewaluować – przekonywał w listopadzie w Antwerpii ówczesny prezydent Alrosy Siergiej Wybornow.
Drugi na świecie potentat branży – rosyjski państwowy koncern Alrosa (25 proc. rynku) – w wyniku tej polityki zanotował w pierwszym półroczu prawie 2 mld rubli (63,5 mln dol.) straty, jego produkcja spadła o ponad 30 proc.; trzeba było czasowo zamykać kopalnie i zwolnić część załogi. W pierwszym kwartale sprzedaż w Alrosie spadła o 93 proc.