Od kilku tygodni trudno jest znaleźć miejsce dla ładunku w samolocie z Chin, chociaż do niedawna Chińczycy sami dzwonili, szukając zleceń – zauważa dyrektor ds. produktu lotniczego DHL Global Forwarding Krzysztof Bielica. Tłumaczy, że popyt przewyższa podaż. Także Piotr Selmaj, członek zarządu Cargoforte, zauważa ożywienie, choć dodaje, że nie bardzo wiadomo z czego ono wynika. – Nie jest to duża skala – dodaje. Tymczasem zaledwie w styczniu i lutym spadek obrotów portów lotniczych w Szanghaju i Hongkongu wynosił 40 proc., co było szokiem dla Chińczyków. Już od września 2008 roku wyraźny był spadek przewozów i linie lotnicze setkami parkowały samoloty z braku ładunków.
Teraz trend się odwrócił. IATA podaje, że już w drugim kwartale dał się zauważyć wzrost liczby lotniczych przesyłek i jest on kontynuowany w trzecim kwartale. Od czerwca do lipca tego roku praca przewozowa (mierzona w tonokilometrach) wzrosła o 4 procent, a w stosunku do grudnia, który był najgorszym miesiącem, nawet o 10 procent. Według danych IATA linie lotnicze już od kwietnia tego roku uruchamiają odstawione wcześniej samoloty, dopasowując liczbę lotów do wielkości ładunków. Fachowcy twierdzą, że rosnące przewozy wynikają z wyprzedania zapasów, które trzeba uzupełnić. Prezes DHL Global Forwarding Piotr Iwaniuk dodaje, że wzrost liczby przesyłek lotniczych wynikał także ze spadku ich cen. Był również skutkiem nerwowych reakcji klientów na początku kryzysu. Wiele firm wycofywało się z frachtu lotniczego, nadając surowce lub podzespoły transportem morskim. Okazywało się, że dostawy morzem są tak powolne, że fabryki nie mają surowca, który trzeba było awaryjnie sprowadzać lotniczym ekspresem, płacąc za tę usługę bajońskie sumy. Miesięczne zaopatrzenie fabryki, które jest na statkach, także kosztuje, więc często per saldo szybkie przewozy lotnicze okazują się konkurencyjne.
Mimo większego wykorzystania zdolności ładunkowych samolotów konkurencja między liniami lotniczymi i spedytorami jest bardzo ostra. – Firmy walczą o zdobycie wolumenu i zachowanie udziału w rynku, a nie o zyski – uważa Iwaniuk. Potwierdzają to spadki cen przewozów. Na trasie z Europy do Ameryki Północnej przychody przewoźników spadły o połowę, a z Europy do Azji o 30 proc. IATA raportuje, że przewoźnicy za kilogram cargo otrzymali o 16 proc. mniej w pierwszym kwartale 2009 roku i o 21 proc. Spadek cen doprowadził do strat większości członków IATA. Spadki cen jednak się kończą. Piotr Selmaj zauważył, że od kilku tygodni stawki wyraźnie idą w górę.
Specjaliści nie są pewni, czy wzrost przewozów się utrzyma. W przewozach morskich nie widać znaczącego polepszenia. Baltic Dry Index (opisujący koszt frachtu) jest co prawda cztery razy wyższy niż w grudniu 2008 roku, ale i tak sięga zaledwie połowy cen z 2008 roku.