Jeżeli pociąg spóźni się więcej niż godzinę, ale mniej niż dwie, pasażerowi przysługuje odszkodowanie w wysokości 25 proc. ceny biletu. Przy opóźnieniu przekraczającym dwie godziny jest to już 50 proc.
Jak powiedział PAP prezes PKP Intercity Janusz Malinowski, w pierwszych trzech kwartałach tego roku spółka wypłaciła 400 tys. zł z tytułu rekompensat. Dodał, że w roku ubiegłym pasażerowie otrzymali 400 tys. zł. W zeszłym roku, kiedy rozporządzenie jeszcze nie obowiązywało, spółka rekompensowała opóźnienia pociągów swoim pasażerom zniżkowymi bonami.
Obowiązek wypłacania pasażerom rekompensat za opóźnione pociągi nakłada na przewoźników unijne rozporządzenie z 2007 r. W Polsce miało zacząć obowiązywać w grudniu 2009 r., jednak w listopadzie 2009 r. Rada Ministrów zadecydowała, że czasowo zwolni przewoźników pasażerskich z obowiązku wypłacania odszkodowań. Argumentowano wtedy, że w całym kraju trwają liczne remonty linii kolejowych, co wydłuża czas przejazdu, a obowiązek wypłaty pasażerom odszkodowań oznaczałby dla spółek ogromne koszty.
Od początku lipca obowiązuje rozporządzenie ministra infrastruktury, które daje pasażerom możliwość ubiegania się o odszkodowanie. Na razie jedynym przewoźnikiem w Polsce, u którego można uzyskać rekompensatę jest PKP Intercity. Prawo do odszkodowań mają tylko pasażerowie korzystający z połączeń międzynarodowych i ekspresów - czyli tych, w których bilety są najdroższe. Zmiany nie obejmują na razie pociągów TLK i InterRegio.
Przewoźnik ma miesiąc na wypłatę odszkodowania. Jeśli tego nie zrobi, pasażer może zgłosić się do Urzędu Transportu Kolejowego, który może administracyjnie nakazać przewoźnikowi zapłatę rekompensaty.