Strajk w jastrzębskich kopalniach rozpoczął się w piątek 19 października i był prowadzony na wszystkich zmianach wydobywczych. Pod ziemie zjechały jedynie osoby odpowiedzialne za utrzymanie bezpieczeństwa ruchu w kopalni.
- Po zakończeniu protestu pracownicy spokojnie rozeszli się do domów, tak aby nie utrudniać rozpoczęcia pracy kolegom, którzy przyszli na sobotnią, poranną zmianę. Ludzie są bardzo zdeterminowani. Ze strony pracowników padały nawet propozycje, aby kontynuować akcje strajkową co najmniej do poniedziałku. - mówi Roman Brudziński, wiceprzewodniczący Solidarności w JSW.
W trakcie protestu na początku każdej zmiany odbywały się godzinne masówki, w podczas których związkowcy relacjonowali przebieg zakończonych fiaskiem negocjacji z zarządem, które odbyły się 17 i 18 października.
- Nie musieliśmy specjalnie tłumaczyć powodów protestu. Ludzie są doskonale poinformowani i bardzo dobrze wiedzą dlaczego doszło do tego strajku - podkreśla wiceszef „S" w JSW i dodaje, że większość pracowników wzięła czynny udział w akcji strajkowej. - Z naszych informacji wynika, że w piątek nikt z zarządu nie przyszedł do pracy, oprócz Artura Wojtkowa, członka zarządu z wyboru pracowników, który uczestniczył w kopalnianych masówkach i zapewniał o swoim poparciu dla naszych postulatów. Wynika z tego chyba, że nawet zarząd przyłączył się do strajku - żartuje Brudziński
Jak informuje wiceprzewodniczący, decyzje dotyczące kolejnych akcji strajkowych zapadną po posiedzeniu rady nadzorczej spółki z udziałem przedstawicieli związków zawodowych, które najprawdopodobniej odbędzie się 24 października.