Włączenie dreamlinerów do floty przynosi wymierne skutki. I to pomimo, że powtarzające się kłopoty techniczne często zmuszają do odwoływania, bądź opóźnienia lotów. Tewolde Gebremariam, prezes Ethiopian Airways, linii która oprócz ponad trzymiesięcznego wyłączenia dreamlinerów z floty przewoźników zanotowała jeszcze incydent z samozapaleniem na lotnisku Heathrow, nie może się nachwalić B787.
—To przyszłość światowego lotnictwa i nie mam co do tego wątpliwości, że wśród maszyn o zasięgu do 15 tysięcy kilometrów, właśnie dreamliner będzie najbardziej pożądaną maszyną.
Ethiopian jako pierwszy włączył w końcu kwietnia B787 do swojej floty po przymusowym uziemieniu. Po miesięcznym majowym „rozruchu" w czerwcu i lipcu maszyny latały już normalnie.
— Dzięki temu, pomimo incydentu na lotnisku w Londynie zanotowaliśmy w tych dwóch miesiącach zysk operacyjny w wysokości 143,137 mln dolarów w porównaniu z 53 mln dol. w tych samych miesiącach ubiegłego roku . Wynik netto wzrósł z 39 mln dol do 107 mln.
— Dreamliner jest wyjątkowo wydajną maszyną .Pozwala oszczędzać paliwo, a przy lepszym wypełnieniu jest maszynką do robienia pieniędzy - mówił szef Ethiopiana. — Naturalnie, ten zysk byłby wielokrotnie większy, gdyby nie incydenty, które niestety cały czas się wydarzają. Udało nam się tylko, że uziemienie maszyn miało miejsce podczas sezonowego dołka w ruchu pasażerskim, a moi pracownicy dali z siebie wszystko - dodał.