1,5 mld m sześc. gazu rocznie – taką ilość surowca jest w stanie importować dziś Ukraina poprzez polskie połączenia gazowe. Rząd w Warszawie obiecuje, że w ciągu zaledwie dwóch lat znacznie zwiększy ten potencjał.
– W 2021 r. będziemy mogli dostarczyć na Ukrainę istotne ilości gazu, to będzie 6 mld m sześc. rocznie – podkreślał pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski podczas sobotniej uroczystości podpisania memorandum w sprawie współpracy gazowej między Stanami Zjednoczonymi, Ukrainą i Polską.
Gazoport i Baltic Pipe
Memorandum nie zawiera konkretnych ustaleń, jest bardziej deklaracją dobrej woli. Podpisali je Piotr Naimski, szef ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Oleksandr Danyliuk oraz sekretarz energii USA Rick Perry. – Pomagamy Polsce redukować zależność od rosyjskiego gazu i wspieramy polskie aspiracje, by stała się ona krajem, który jest naturalnym hubem gazu ziemnego i który eksportuje LNG do swoich sąsiadów – deklarował ten ostatni. – To samo LNG może pomóc kolejnemu sojusznikowi. Pomóc Ukrainie w zapobieżeniu groźbie redukcji dostaw rosyjskiego gazu – dodał.
Kluczem do tej operacji wspierania władz w Kijowie ma być infrastruktura. Radykalne zwiększenie możliwości przesyłania surowca na Ukrainę opiera się na dwóch elementach: rozbudowie gazoportu w Świnoujściu oraz uruchomieniu gazociągu Baltic Pipe.
W grę będą wchodzić zwłaszcza możliwości, jakie stworzy rozbudowany świnoujski gazoport, bo – jak deklarował w niedawnej rozmowie z „Rzeczpospolitą" Piotr Naimski – potencjał Baltic Pipe miałby być wykorzystywany przede wszystkim dla zaspokojenia krajowego zapotrzebowania.
– Obecne zapotrzebowanie Polski na gaz to ok. 17–18 mld m sześc. – mówił nam Naimski. – 10 mld m sześc. będziemy mieć z Baltic Pipe, około 7,5 mld m sześc. ze Świnoujścia, 4 mld z własnych źródeł – szacował. Jeśli zestawi się potencjał tych szlaków przesyłowych z zapotrzebowaniem Polski, pojawia się nadwyżka rzędu ok. 4 mld m sześc., tę nadwyżkę jednak może łatwo skonsumować wzrost popytu na gaz w Polsce w kolejnych latach.
Na razie deklaracje
Dywersyfikacja dostaw gazu na Ukrainę – czy to przez zakupy LNG bezpośrednio od Amerykanów, czy też przez kupowanie gazu od PGNiG (w ubiegłym tygodniu PGNiG podpisało pierwszy kontrakt na sprzedaż LNG na Ukrainę, będzie on realizowany późną jesienią br.) – nie będzie możliwa bez inwestycji po stronie ukraińskiej. Zwłaszcza liczącego 110 km odcinka gazociągu po ukraińskiej stronie.
„Niezwykłe zwycięstwo bezpieczeństwa energetycznego, ekonomicznego i narodowego wszystkich naszych trzech krajów", jak opisał memorandum sekretarz Rick Perry, pozostaje zatem symboliczne. Kijów bowiem deklaruje zainteresowanie, ale na razie nie zapowiada podjęcia konkretnych działań.
– Dostęp do LNG jest w oczywisty sposób jednym ze sposobów dywersyfikacji dostaw gazu – mówił Ołeksandr Danyluk w wywiadzie dla agencji Reuters, opublikowanym w piątek. – W Polsce jest już istniejąca instalacja LNG, która jest teraz rozbudowywana, i jesteśmy zainteresowani korzystaniem z niej. Istniejąca infrastruktura nie pozwala na sprowadzanie znaczących ilości surowca. Ale jesteśmy zainteresowani poważną dywersyfikacją. To może być 5–6 mld m sześc., to zależy – deklarował szef ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Kijów w narożniku
Ukraina ma niemałe potrzeby: zużycie gazu sięgnęło tam 32,3 mld m sześc. w 2018 r., z czego importowano około 10,6 mld m sześc.
Przed 2015 rokiem Kijów po prostu dokupował brakujący surowiec od Rosjan, ale od momentu aneksji Krymu i wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy bezpośrednie kontakty między Ukraińcami a Rosjanami zostały zawieszone. Ukraina cały czas kupowała rosyjski gaz, ale w ostatnich latach zaopatrywała się w surowiec u europejskich klientów Gazpromu. Tylko w okresie od sierpnia 2016 r. do grudnia 2017 r. PGNiG dostarczyło ukraińskim nabywcom 1 mld m sześc. gazu (a więc 700 mln m sześc. rocznie), w ubiegłym roku mogło to być nawet więcej.
Rocznie przez terytorium Ukrainy Rosjanie przesyłają ok. 90 mld m sześc. do odbiorców na zachodzie Europy. Z tego tytułu Ukraińcy otrzymują około 3 mld dol., to tyle, ile wydają na import surowca.
W styczniu jednak kontrakt na tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę dobiegnie końca. Jeżeli nie zostanie przedłużony, może się okazać, że Kijów znajdzie się w znacznie trudniejszej sytuacji niż do tej pory.