Z takim wizerunkiem efektownie wkroczył w latach 60. do polskiego filmu rolami u Wojciecha Hasa („Rozstanie", „Złoto"), potem u Morgensterna w serialu „Kolumbowie" czy „Trzeba zabić tę miłość".
Sprawiał wrażenie człowieka nieśmiałego, z kompleksami. Wydawał się silnie wpisany w świat Czechowa. Trudno byłoby znaleźć lepszego odtwórcę Wujaszka Wani niż on. Pojawił się w „Wiśniowym sadzie", „Trzech siostrach".
Kiedy zagrał w „Wujaszku Wani" w Teatrze Powszechnym, był już aktorem dojrzałym. Czasy, kiedy mógł odgrywać czechowowskiego „wiecznego studenta", spędził na Wybrzeżu. Tam wystąpił w najważniejszych spektaklach za dyrekcji Hübnera u Wajdy, Swinarskiego, Golińskiego.
Po przenosinach do Warszawy było Ateneum, potem na długo Powszechny. Znów Wajda, Bardini i Hübner, ale i młodzi poszukujący reżyserzy. Świetnie czuł się w rosyjskiej dramaturgii. Stąd kolejna wybitna rola, Mistrz w telewizyjnym „Mistrzu i Małgorzacie" Bułhakowa. Ukazał dramat artysty bezbronnego wobec totalitaryzmu, którego jedynym orężem jest zawarta w sztuce prawda i piękno.
Lubił zaskakiwać. Jako reżyser sięgał po Mrożka czy Głowackiego. Zaskoczył też decyzją o opuszczeniu Powszechnego i przejściu do Drama- tycznego, gdzie wystąpił w spektaklach Krystiana Lupy. Świat tego reżysera, toczący się ponad czasem, wkrótce stał się jego światem.