Tłumy przyszły w piątek na Powązki Wojskowe, aby pożegnać Wojtka Romańskiego. Wojtek, wieloletni dziennikarz i redaktor redakcji ekonomicznej "Rzeczpospolitej" zginął 28 października w wypadku samochodowym.
Świecka ceremonia pożegnania zgromadziła w domu przedpogrzebowym tyle osób, że spora część gości musiała stać na zewnątrz. - Miarę człowieka poznaje się po tym, jaką pustkę zostawia po sobie, gdy odejdzie - mówił prowadzący ceremonię.
Jak bardzo nieoczywistym człowiekiem był nasz przyjaciel, świadczą słowa jego bliskich, które padły podczas tej uroczystości. Pożegnalny list jego żony przeczytał prowadzący ceremonię, osobiste pożegnanie wygłosili też jego przyjaciel i fotograf, Paweł Rybałtowski, a także Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej".
Chór "Singin' Warsaw", z którym Wojtek był mocno związany przez lata, i na którego występy zapraszał co chwila wszystkich znajomych, zaśpiewał poruszająco "Hallelujah" Leonarda Cohena. Wśród jego członków stała Zuzanna Romańska, córka Wojtka, której ojciec przekazał pasję do śpiewania i wprowadził do chóru.
Druga część pożegnania odbyła się już na Cmentarzu Bródnowskim, gdzie urna z prochami naszego Przyjaciela została złożona w grobie rodzinnym. Chór śpiewał hymn Budki Suflera "Jest taki samotny dom". W listopadowy dzień na cmentarzu ogromną siłę miały słowa "A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój".