Poszukiwania Piotra Kijanki trwały od niemal dwóch miesięcy. Mężczyzna zaginął w nocy 6 stycznia. 34-latek około godziny 23.30 wyszedł z jednej z restauracji na pl. Nowym w Krakowie, ale nie dotarł do domu na os. Dąbie. Jego telefon komórkowy nie odpowiadał, prawdopodobnie wyłączył się jeszcze w restauracji.
Trasę mężczyzny zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu, jednak w rejonie mostu Kotlarskiego ślad się urwał. W tym miejscu Kijankę widziało dwóch rowerzystów. Przekazali oni policji, że mężczyzna stał przy murku i patrzył w wodę.
Do poszukiwań powołano specjalną grupę ekspertów. Przeszukano koryto Wisły na odcinku 25 kilometrów, ale nie przyniosło to rezultatu.
Wczoraj przy stopniu wodnym Dąbie znaleziono ciało mężczyzny. Przy zwłokach odkryto portfel z dokumentami wydanymi na nazwisko poszukiwanego oraz charakterystyczne przedmioty do niego należące.
Biegli z zakresu medycyny sądowej stwierdzili, że przyczyną śmierci było utonięcie. Śledczy przekazali, że na ciele nie odnaleziono obrażeń wskazujących na udział osób trzecich.