To ten sam kierowca, który blisko dwa lat temu uratował życie prezydenta Dudy kiedy doszło do eksplozji opony na A4 pod Opolem. Posiada ponad 20-letnie doświadczenie za kółkiem wożąc VIP-y najpierw w Biurze Ochrony Rządu, dziś w Służbie Ochrony Państwa. Informację potwierdziliśmy w dwóch źródłach - SOP nie odpowiedział nam na pytania. Wczoraj eksperci wskazywali, że sprawa wygląda jak błąd młodego, niedoświadczonego oficera. Zdaniem RMF kierowca zagapił się bo w czasie jazdy rozpętała się gwałtowna burza śnieżna, która ograniczyła widoczność. Policja otrzymała zakaz wypowiadania się w tej sprawie.
Przypomnijmy. Wczoraj w centrum Krakowa pancerne auto wiozące prezydenta RP Andrzeja Dudę wraz z małżonką do Bochni uderzyło w tzw. separator oddzielający pas jezdni dla aut od toro tramwajowych. Doszło przebicia opony w przednim prawym kole. Jak podkreśliła wczoraj w komunikacie rzeczniczka Służby Ochrony Państwa Anna Gdula-Bomba „samochód główny najechał i zjechał z separatora samodzielnie. Incydent nie stworzył zagrożenia dla osób ochranianych”.
Prezydencka para przesiadła się do innego auta. Incydent można by uznać za banalny, gdyby nie doświadczenie kierowcy audi - najlepszego prezydenckiego kierowcę Jacka S. Bo to on, jak ustaliła „Rzeczpospolita” kierował limuzyną.
Jak to możliwe, że separator rozpruł oponę?
- Nie ma kamer monitoringu miejskiego w tym miejscu, który pokazałby całe zdarzenie - przyznaje Michał Pyclik, rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie. Jak podkreśla Pyclik separatory oddzielają drogę od torów by auta na nie nie wjeżdżały. Dlaczego więc prezydencka kolumna chciała wjechać na tory?