Lityński: Polska nie jest skazana na PiS

Trudno pojąć fascynację Ryszarda Bugaja partią Jarosława Kaczyńskiego.

Aktualizacja: 12.02.2019 21:56 Publikacja: 12.02.2019 19:18

Lityński: Polska nie jest skazana na PiS

Foto: Robert Gardziński

Chciałbym zrozumieć, o co chodzi Ryszardowi Bugajowi, ale niestety nie potrafię („Wiosna może wzmocnić PiS", „Rz" 6.02.201 Chciałbym zrozumieć, o co chodzi Ryszardowi Bugajowi, ale niestety nie potrafię („Wiosna może wzmocnić PiS", „Rz" 6.02.2019) . Nie po raz pierwszy. Nie rozumiałem go w 2003 r., gdy podpisywał antyeuropejski manifest. Nie rozumiałem, gdy konsekwentnie popierał PiS, uważając, że to ta partia realizuje jego lewicowe ideały.

Trudno mi wyobrazić sobie, by człowiek związany z opozycją demokratyczną nie zdawał sobie sprawy, że program, a tym bardziej praktyka PiS i organizacji popierających tę partię, jest antydemokratyczny, szowinistyczny i pełen pogardy dla ludzi myślących odmiennie.

Po objęciu władzy, a raczej wszechwładzy przez PiS, Bugaj zdawał się trzeźwieć, wystąpił z rady doradczej prezydenta Dudy i zobaczył to, co wielu ludzi widziało od lat. Niestety remisja miała – jak się wydaje – krótkotrwały przebieg. Dziś Bugaj zdaje się wstydzić swojego świeżego krytycyzmu dla obecnej władzy i zajmuje się głównie krytyką opozycji.

Jeszcze niedawno wzywał do opozycyjnej jedności, dziś, gdy powoli się ona rysuje, atakuje ją, ponieważ nie spełnia jego oczekiwań. A przecież koalicja ma to do siebie, że grupuje ludzi o rozmaitych poglądach, którzy w imię wspólnego celu rezygnują z części swoich programów. W kontekście wyborów europejskich jest to szczególnie ważne – tu bowiem o wiele łatwiej o porozumienie programowe. Silna demokratyczna reprezentacja w PE tworzy też szansę na odzyskanie dla Polski tej pozycji, jaką mieliśmy przed rokiem 2015.

Bugaj chce więc koalicji, ale tylko takiej, którą lubi. Millerowi wypomina jeszcze moskiewskie srebrniki, ale zapomina przy tym, że partia pod jego przywództwem była w koalicji z SLD w rządzie, gdzie Miller był ministrem pracy. W ogóle pamiętanie o grzechach sprzed ponad 30 lat, i to nieudowodnionych, świadczy raczej o małostkowości. Gdybym ścigał się z Bugajem w tej dziedzinie, to Leszkowi Millerowi przypomniałbym nie tylko start z list Samoobrony, ale także humorystyczną kandydatkę na prezydenta niejaką Magdalenę Ogórek. Tylko że znów powrócę z uporem maniaka – tworzenie koalicji polega na szukaniu punktów wspólnych, a nie rozpamiętywaniu przeszłości. Nigdy nie byłem entuzjastą stylu politycznego działania Leszka Millera, należy jednak pamiętać, że to jego rząd doprowadził do wejścia Polski do UE. Ale dla Ryszarda Bugaja zdaje się to nie być zaletą.

Stał się rodzajem specjalisty w wypominaniu innym przeszłych grzechów. I tak znów ma za złe Millerowi, że przeforsował podatek liniowy dla najbogatszych. Nieco upraszcza sobie rzeczywistość. Rzeczywiście podatek liniowy (CIT) – dla przedsiębiorstw, a nie dla najbogatszych – wprowadził Jerzy Hauser za premierostwa Millera. Jednak to rząd Kaczyńskiego, co Bugaj skrzętnie pomija, przeforsował obniżenie podatku dla najbogatszych (PIT) z 40 do 32 procent. I o ile pierwsza zmiana przyniosła zwiększenie dochodów do budżetu, to ta druga przyniosła straty.

Po Millerze przychodzi kolej na Marcinkiewicza, któremu Bugaj wypomina rzeczywiście groteskowe perypetie natury obyczajowej. Wydaje się jednak, że Marcinkiewicz nie zasługuje jedynie na takie wzruszenie ramion. W jego działaniach publicznych nie widać tego, co mu imputuje Bugaj.

Winą za brutalizację życia publicznego obarcza z kolei Bugaj Janusza Palikota. Nie podzielam tej opinii. Prawdą jest, że Palikot przez pewien czas odgrywał rolę błazeńską, a jego występy – szczególnie ataki na Lecha Kaczyńskiego – budziły mój niesmak, jednak winę za brutalizację polskiej polityki ponosi zupełnie ktoś inny. Przywołanie Palikota służy zaś do oskarżenia Biedronia, którego obarcza wszystkimi grzechami tego pierwszego. I to chyba na zasadzie pewnego rodzaju odpowiedzialności zbiorowej.

Podzielam wiele krytycznych uwag Bugaja na temat partii założonej przez Biedronia. Jego postulaty ekonomiczne zdają się wisieć w powietrzu i są niekiedy żenujące amatorskie, wiara zaś, że zachowa się równy dystans do stron obecnego konfliktu, nie ma oparcia w rzeczywistości, narcyzm założyciela zdaje się zaś równać narcyzmowi jego poprzedników zakładających partie ze swoim nazwiskiem w nazwie. Jednak jeżeli miejsce Kukiza ma zająć Biedroń, to jestem za. Wiem przynajmniej, że nie wprowadzi do Sejmu ludzi o mentalności faszystów.

Jest swego rodzaju paradoksem, że zakładając własną partię, Biedroń zdaje się wypełniać postulat Bugaja, by nie tworzyć koalicji, w której poszczególne człony są od siebie programowo oddalone. Wybiera własną drogę. Ale to się Bugajowi też nie podoba. Według niego jest Polska na PiS i Kaczyńskiego skazana. To być może wyjaśnia wieloletnie przywiązanie Ryszarda Bugaja do tej formacji.

Nie podzielam jego opinii. Uważam, że przy rozsądnych działaniach opozycji PiS powinien przegrać wybory europejskie i parlamentarne. Co więcej, uważam, że można będzie – przy wszystkich różnicach – po wyborach utworzyć sensowny rząd, z sensownym programem.

Oczywiście nie oznacza to końca problemów. Problemy będą i będą kłopoty. Jest jednak nadzieja, że można je będzie rozwiązywać w atmosferze normalnego politycznego sporu, nie zaś w nienawistnym podziale dychotomicznym na lepszy i gorszy sort, na patriotów i zdrajców, na tych, co stoją tam, gdzie trzeba i gdzie nie trzeba.

I wreszcie ostatnia sprawa. Redakcja słusznie wybiła w podtytule opinię Bugaja, że woli być pod butem Kaczyńskiego niż ochroną Giertycha. Jest to bowiem kluczowa konkluzja wywiadu.

Zawiera się w niej zarówno fascynacja Kaczyńskim, jak i niezrozumienie tego, że ludzie mogą przechodzić ewolucję w poglądach. Otóż uważam, że przemiana, jaką przeszedł Roman Giertych, od reaktywowania Młodzieży Wszechpolskiej do obecnego konsekwentnego przeciwnika łamania prawa i konstytucji, umiejącego to robić z dystansem i humorem, jest zmianą zasługującą na uznanie i szacunek. Co więcej – uważam, że jest to zmiana trwała. Oby takich jak najwięcej.

Chciałbym zrozumieć, o co chodzi Ryszardowi Bugajowi, ale niestety nie potrafię („Wiosna może wzmocnić PiS", „Rz" 6.02.201 Chciałbym zrozumieć, o co chodzi Ryszardowi Bugajowi, ale niestety nie potrafię („Wiosna może wzmocnić PiS", „Rz" 6.02.2019) . Nie po raz pierwszy. Nie rozumiałem go w 2003 r., gdy podpisywał antyeuropejski manifest. Nie rozumiałem, gdy konsekwentnie popierał PiS, uważając, że to ta partia realizuje jego lewicowe ideały.

Trudno mi wyobrazić sobie, by człowiek związany z opozycją demokratyczną nie zdawał sobie sprawy, że program, a tym bardziej praktyka PiS i organizacji popierających tę partię, jest antydemokratyczny, szowinistyczny i pełen pogardy dla ludzi myślących odmiennie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej