Jaki kurs gospodarczy obierze rząd po wyborach, kiedy skończyły się fajerwerki z obietnicami i czas zderzyć się z rzeczywistością?
Zapewne kurs kontynuacji, ale liczę, że będzie trochę więcej umiaru i powściągliwości, jeśli chodzi o wydatki w ramach finansów publicznych. Są przecież światli ekonomiści również w kręgach rządowych, którzy wiedzą, że wskutek cyklu koniunkturalnego gospodarka będzie spowalniał i w ślad za tym relatywnie wolniej rosnąc będą dochody fiskalne. Tymczasem na skutek decyzji politycznych, zwłaszcza tych przesądzonych już ustawowo, nastąpiło daleko posunięte usztywnienie wydatków budżetowych. One muszą być wykonane, bo takie jest prawo. Będą narastały napięcia w gospodarce i budżecie. Sądzę zatem, że będzie to polityka kontynuacji z korektami.
W samym rządzie są duże różnice zdań, np. w kwestii 30-krotności składek na ZUS.
To, że są spory, jest normalne. Nie znam szczegółów obecnych sporów. Wiem, jak było w czasach, gdy byłem w czterech rządach. Wtedy sytuacja była dużo trudniejsza, zwłaszcza w początkowej fazie transformacji ustrojowej, po szoku bez terapii, ale spory wewnętrzne rozstrzygaliśmy pro publico bono. Kiedyś mawiałem, że mi nie jest potrzebna żadna opozycja, mi wystarczy moja koalicja. Niech się więc i teraz spierają, byle w oparciu o argumenty, które muszą uwzględniać imperatyw utrzymywaniu harmonii między dynamiką i równowagą.