Victor Sebestyen „Lenin. Dyktator” czyli partia to nie szkoła dla panienek

Lenin miał poczucie, że jest partią, że jest wolą ruchu skupioną w jednej osobie. I zgodnie z tym działał.

Aktualizacja: 27.05.2018 17:55 Publikacja: 25.05.2018 15:00

Członkowie Związku Walki o Wyzwolenie Klasy Robotniczej. Z prawej obok Lenina siedzi Julij Martow, z

Członkowie Związku Walki o Wyzwolenie Klasy Robotniczej. Z prawej obok Lenina siedzi Julij Martow, z którym przyszły wódz proletariatu wydawał pismo „Iskra”.

Foto: AFP

Włodzimierz Uljanow po raz pierwszy użył nazwiska, pod którym miał stać się sławny, w styczniu 1901 roku w liście do Gieorgija Plechanowa. W czasie swojego życia używał ponad stu pseudonimów, niektórych tylko raz lub dwa razy. Nie jest jasne, dlaczego wybrał akurat nazwisko Lenin, ale niebawem zaczął przedkładać je nad inne, choć przez krótki czas używał od czasu do czasu jeszcze kilku innych. Swoją pierwszą książkę podpisał N. Iljin, a długą listę artykułów na pozór przypadkowymi inicjałami albo częściowymi nazwiskami: K. Tulin, Karpow, L. Ul, Pietrow, F. Pu, Starik, K.T.S., Pinjuczew. Miał fałszywe paszporty na kilka pseudonimów, między innymi Wilhelm Frei, Jakob Richter, dr Jordan Jourdanow i Willem Meyer.

Początkowo przyjmowanie tak wielu pseudonimów związane było z racjami bezpieczeństwa i było sposobem na zmylenie tajnej policji. Ale ochrana nigdy nie traciła tropu na długo i często podstęp sprawiał równie wiele problemów jego towarzyszom, jak „wrogowi". Ukrywanie tożsamości, posługiwanie się szyframi i pseudonimami czy utrzymywanie działań w ścisłej tajemnicy jest oczywiście ważne w każdej sieci konspiracyjnej, ale roszczenia Lenina do sprawowania przywództwa nie wynikały tylko z jego zdolności do inspirowania mową albo piórem, ale opierały się także na jego żyłce organizacyjnej jako spiskowca – Lenin był człowiekiem bardzo skrytym, którego cieszył szpiegowski aspekt rewolucyjnego podziemia. Jednak konspiracja stała się jego nawykiem, z którym nie był w stanie – jeśli w ogóle się starał – zerwać. Tajność była dla niego stylem życia.

Marksizm-wołginizm

Lenin nigdy nie wyjaśnił, skąd wzięło się nowe nazwisko, i nawet Nadia przyznawała, że też nie ma pojęcia. Zawsze zakładano, że było ono w jakiś sposób powiązane z rzeką Leną na Syberii, ale nie ma na to dowodów. Jeśli Lenin miałby nawiązać do nazwy jakiejś rzeki, to bardziej oczywistym wyborem byłaby Wołga, nad którą się urodził, i którą od dzieciństwa ukochał, gdyby nie fakt, że kilka lat wcześniej Plechanow przyjął już pseudonim Wołgin. Można więc tylko spekulować, jak odmiennie potoczyłaby się historia, gdyby rewolucji rosyjskiej przewodził człowiek o nazwisku Włodzimierz Wołgin, który zainspirowałby marksizm-wołginizm. I tak od końca 1901 roku Władimir Iljicz Uljanow był powszechnie znany w całym ruchu rewolucyjnym i agencjom wywiadowczym w Europie jako Lenin albo też pod patronimikiem Iljicz, na znak szacunku.

Co typowe, pierwsze listy Lenina podpisane tym nazwiskiem były wypełnione inwektywami pod adresem burżuazji i „liberałów", którzy wierzyli, że „rewolucje mogą przeprowadzać ludzie w białych rękawiczkach". Obiektywnie rzecz biorąc, dowodził Lenin, liberałowie są po stronie autokracji. Plechanow był rozsierdzony niedyplomatycznym niepohamowaniem młodego człowieka. „Odwracacie się plecami do liberałów – odpowiedział. – Ale my [to znaczy starsze pokolenie radykałów] zwracamy się do nich frontem. Musicie stonować swoje uwagi. Nie ma teraz potrzeby obrażać liberałów w ogóle. To nie jest taktowne. Musimy się odwołać od złego do dobrego liberała, niezależnie, jak poważne mogą być wątpliwości co do istnienia takich ludzi. (...) Ci, których z potępieniem nazywacie liberałami, spekulantami itd., nie zasługują na taką nazwę. Liberalizm sam w sobie zasługuje na szacunek. Musimy uznawać liberałów za możliwych sojuszników, ale Wasz język (...) nie jest w ogóle językiem sojuszu. Stonuj go, Drogi Przyjacielu!". Lenin odpowiedział, że nie chce w partii liberałów udzielających rewolucji milczącego poparcia: „Partia to nie szkoła dla panienek z dobrych domów. Rewolucja to brudna sprawa". To były jedne z pierwszych słów, jakie wyszły spod pióra człowieka nazwiskiem Lenin.

Lenin miał śmiałą wizję dla „Iskry". Jego plan polegał na tym, że zjednoczy ona wokół siebie luźne i niezależne marksistowskie „kręgi" i „grupy samokształceniowe" w Rosji w sprawną i szybko rozrastającą się socjaldemokratyczną partię robotniczą. Jego grupa „tajnych agentów" – określenie Lenina, odróżniające jego ludzi od szpiclów ochrany, z którymi mieli „prowadzić działania wojenne" – miała przemycać pismo do Rosji przez granice, a autorzy i korespondenci mieli tworzyć ściśle powiązaną sieć zawodowych konspiratorów, podróżujących po fabrykach i społecznościach robotników. Ich obowiązek: zyskać wpływ wśród proletariatu i związać go z ruchem robotniczym i całą rewolucyjną opozycją. Mieli budzić „świadomość socjalistyczną" przy okazji każdego strajku i bitwy na małą skalę, łącząc je w „szerszą walkę". Mieli uczyć robotników dostrzegać to, co dzieje się poza ich bezpośrednim otoczeniem, na arenie krajowej i międzynarodowej, oraz rozszerzać perspektywę robotników poza ich bezpośrednie problemy. „»Iskra« – jak ujął to Lenin – to nie tylko kolektywny propagandysta i kolektywny agitator, lecz również kolektywny organizator. (...) Pismo to stałoby się cząstką ogromnego miecha kowalskiego, rozdmuchującego każdą iskrę walki klasowej i wzburzenia ludu do rozmiarów pożaru powszechnego". Jego wydawcy mieli być liderami partii, sztabem generalnym i korpusem oficerskim, „agenci" – jej szeregowcami. Partia miała kierować walką robotników – a w ostatecznym rozrachunku wszystkich uciskanych i wyzyskiwanych w całej Rosji i na świecie – przystąpić do oblężenia autokracji, szturmować wszędzie bastiony przywilejów i poprowadzić ich do zwycięstwa.

Pieniądze na stworzenie pisma pochodziły przede wszystkim od Aleksandry Kałmykowej, żony wyższego urzędnika państwowego, posiadającej znaczny majątek. To ona zapewniła tysiąc sześćset rubli, z którymi Lenin opuścił Rosję, a niebawem dostarczyła mu kolejną znaczną sumę, którą udało się jej zgromadzić wśród przyjaciół. Osiemnaście miesięcy później sama podarowała kolejne dwa tysiące rubli. Była znajomą Nadii, jeśli nie bliską przyjaciółką, i podobnie jak ona uczyła w szkółkach niedzielnych dla robotników w pobliżu Bramy Newskiej. Miała mnóstwo pieniędzy i wysoką pozycję społeczną, ale „pogardzała kręgami klasy wyższej", do obracania się wśród których uprawniały ją jej pochodzenie i ranga.

Otworzyła dobrze prosperującą księgarnię i wydawnictwo w modnym miejscu Sankt Petersburga, gdzie sprzedawała tanie wydania popularnych książek. Bywali tam wszyscy – establishment z klasy średniej od frontu, a radykałowie od tyłu, gdzie rozpowszechniano samizdat. Poważanie, jakim cieszyła się Kałmykowa, i jej koneksje chroniły ją do pewnego momentu. Potajemnie sprzedawała radykalną literaturę i odegrała kluczową rolę w podziemnym ruchu kierowanym przez Lenina, co dało jej niezbyt oryginalny pseudonim Ciotka. A hojne finansowanie i wsparcie pisma zyskało jej inny pseudonim: Kubeł.

Kiedy niedługo potem pismo i partia popadły w kłopoty finansowe, zostały uratowane przez hojne subsydium od magnata tekstylnego Sawwy Morozowa, przyjaciela Gorkiego, który dawał Leninowi dwa tysiące rubli miesięcznie. Morozow nie był rewolucyjnym socjalistą, ale zręcznym biznesmenem, który był przekonany, że monarchia Romanowów skazana jest na klęskę – i wiedział, jak zabezpieczyć sobie tyły. Jak powiedział Leonidowi Krasinowi, jednemu z najbardziej wytrwałych przybocznych Lenina, „w tych czasach trzeba być przyjacielem swoich wrogów".

Oświadczenie przeciętne w tonie

Ale główna przeszkoda stojąca na drodze stworzenia „Iskry" nie miała ani charakteru finansowego, ani politycznego. Ważne było, by mieć Plechanowa na pokładzie. Był on nadal najbardziej znanym rosyjskim radykałem i wpływową postacią w międzynarodowej lewicy. Zakładał, że jako starszy i słynniejszy będzie przywódcą grupy „Iskry", zwłaszcza szefem „partii", jej duchem przewodnim i głównym strategiem. „Jednak Lenin miał inne pomysły" – wspominał Aleksander Potriesow, jeden ze współzałożycieli pisma. Lenin chciał, by Plechanow był symbolicznym przywódcą i nie angażował się w codzienne sprawy „Iskry", pozostawiając mu kierowanie pismem – i organizacją partyjną.

Starcie między nimi dotyczyło spraw trywialnych, ale miało bardzo dramatyczny przebieg. Pierwszy problem pojawił się, gdy Lenin napisał „oświadczenie" od redakcji do pierwszego numeru pisma. Plechanow stwierdził arogancko, że jest ono marne. Nie miał zastrzeżeń do żadnego z argumentów, ale po prostu stwierdził, że jest źle napisane i „zbyt przeciętne w tonie". Lenin był głęboko urażony, kiedy Plechanow do niego napisał, i oświadczył: „To nie ma być »napisane«, jak mawiają Francuzi. To nie jest literatura. To nie ma przypominać czegokolwiek". Plechanow zabrał tekst i powiedział, że popracuje nad artykułem, żeby „poprawić jego ton", ale zwrócił go kilka dni później w niemal niezmienionej postaci. Lenin był oburzony: „Moje zakochanie się w Plechanowie także minęło, jak ręką odjął, byłem do głębi urażony i rozgoryczony. Nigdy, nigdy w ciągu całego mego życia nie odnosiłem się do żadnego człowieka z tak szczerym szacunkiem i poważaniem, vénération, wobec nikogo nie zachowywałem się z taką pokorą – i nigdy nie dostałem tak brutalnego kopniaka. (...) to nie ulega już żadnej wątpliwości, że jest to człowiek niedobry, właśnie niedobry, że silne są u niego motywy osobistej, małostkowej ambicji i próżności, że jest to człowiek nieszczery".

Lenin odniósł jednak jedno znaczące zwycięstwo. Początkowo Plechanow i inni zakładali, że pismo będzie drukowane w Szwajcarii, tak by mieć nad nim ścisłą kontrolę. Ale trudno było tam znaleźć drukarnię, która byłaby gotowa ponieść ryzyko związane z jego wydawaniem. Niemcy miały bardziej rozwinięty i zaawansowany rynek wydawniczy, wielki ruch socjalistyczny i znacznie bardziej efektywną komunikację z resztą Europy. Tak więc uzgodniono, że „Iskra" będzie publikowana w Niemczech, mimo że redakcja składała się z Plechanowa i Akselroda, którzy mieszkali w Szwajcarii, Zasulicz, która mieszkała w Londynie, i Lenina, który był w Monachium. Lenin znalazł wydawcę z podziemną drukarnią w pobliżu swojego mieszania na Schwabingu. Posiadała ona skomplikowany mechanizm samozniszczeniowy, tak, że gdyby policja wkroczyła do pomieszczeń – co zawsze było możliwe przez cały czas pobytu Lenina w Niemczech – czcionka i „forma", na której strona była drukowana, zostałyby zniszczone, a nielegalne treści pozostałyby ukryte.

Pierwszy numer został opublikowany 11 grudnia 1900 roku i zawierał trzy teksty Lenina. Najważniejszy z nich szkicował program partii oraz sposób kierowania nią. Zawierał esencję tego, co miało zostać nazwane leninizmem, oraz zasadnicze taktyki, które wraz z bolszewikami Lenin miał wykorzystać do zbudowania poparcia i przejęcia władzy. Robotnikom powiedział: „Organizujcie się nie tylko w stowarzyszenia pomocy wzajemnej, w kasy strajkowe i kółka robotnicze, organizujcie się również w partię polityczną, organizujcie się do decydującej walki z samowładnym rządem i z całym społeczeństwem kapitalistycznym. Bez takiej organizacji proletariat nie jest zdolny wznieść się do poziomu świadomej walki klasowej, bez takiej organizacji ruch robotniczy skazany jest na bezsilność (...). Trzeba przygotować ludzi, którzy poświęcaliby rewolucji nie tylko swoje wolne wieczory, lecz także całe swoje życie (...)".

Paczki z morza

Wydawanie pisma i radzenie sobie z rozbuchanymi ego było dość trudne. Jednak dystrybuowanie gazety w Rosji było ogromnym problemem, zwłaszcza że miało zasadnicze znaczenie dla strategii rewolucyjnej i władzy Lenina w partii. „Iskra" musiała być przemycana do kraju wieloma trasami, co oznaczało ryzykowną grę w kotka i myszkę z celnikami i tajną policją.

Lenin w dużym stopniu polegał na zawodowych przemytnikach, którzy odbierali paczki z egzemplarzami pisma w pewnej liczbie „bezpiecznych kryjówek" z magazynu w Berlinie. Zazwyczaj przekraczali granice Rosji z inną kontrabandą, często przewożoną w walizkach z podwójnym dnem. Rosyjski kontakt miał przejąć paczki i dostarczyć je do agenta, który miał je przekazać kolejnemu socjaldemokracie z innego miasta albo prowincji do lokalnej dystrybucji. „Iskrę" zawsze przekazywano osobiście, nigdy pocztą. Gdy znalazła się już w rękach lokalnych organizacji, była dystrybuowana przez aktywistów partyjnych, rozklejana na murach, przemycana do fabryk i koszar, a przy kilku okazjach – z wielkim ryzykiem – rozrzucana z teatralnych balkonów na publiczność siedzącą na parterze.

Od czasu do czasu zwykli podróżnicy godzili się wziąć mały przydział egzemplarzy pisma. Najdziwniejsze, najbardziej okrężne trasy wyznaczano w przypadkowy sposób. Pewnego razu kucharz okrętowy wziął pakiet egzemplarzy w Marsylii i popłynął do małego gruzińskiego portu w Batumi. Tam wrzucił go do morza w wodoszczelnych paczkach, które zostały wyłowione przez miejscowych socjaldemokratów i przewiezione do oddalonych o setki kilometrów Baku i Odessy. Inne paczki przybywały z tak odległych miejsc jak Tulon, Aleksandria i Tebriz w północnym Iranie. Jedna z regularnych tras prowadziła przez północny kraniec Norwegii w pobliżu kręgu arktycznego, a zawinięte w tłuszczoodporny papier paczki transportowano w skrzyniach solonych ryb. Często materiały te były przechwytywane przez władze rosyjskie, tracone po drodze albo kurier okazywał się podwójnym agentem, który informował o innych. Po jedną z przesyłek przez całe dekady nikt się nie zgłosił do sztokholmskiego magazynu. Lenin szacował, że jedynie 10 procent dostaw udawało się przewieźć – wystarczająco dużo, żeby całe przedsięwzięcie się opłacało, stwierdził.

Lenin rzadko podejmował ryzyko osobiście. Niemiecka policja miała go na oku, podobnie jak agenci ochrany w całej Europie, ale zostawiali go i jego monachijską operację w spokoju. Za to jego agenci w Rosji często byli w niebezpieczeństwie. Dziesiątki z nich aresztowano, uwięziono i zesłano na Syberię. Przemytnicy „Iskry" często byli różnorodną zbieraniną. Pewien zaufany towarzysz, Władimir Smirnow, który miał później zostać czołowym oficjelem reżimu radzieckiego, zorganizował tajny kanał przerzutowy przez Szwecję i Finlandię, wykorzystując swoją matkę Wirginię jako jedną z kurierek. Często podróżowała do Sankt Petersburga z domu w Helsingfors (dziś stolica Finlandii Helsinki) z egzemplarzami pisma i ściśle tajną listą zakodowanych adresów subskrybentów „Iskry" ukrytymi pod robótkami. Nikt jej nie podejrzewał ani nie myślał o zatrzymaniu „miłej starszej pani, która wyglądała jak niania zajmująca się dziećmi". Bardzo popularna fińska śpiewaczka operowa Aino Ackté też była sympatyczką SDPRR i nacjonalistką, która szmuglowała materiały dla partii w swoim bagażu, kiedy wracała z tournée na Zachodzie.

To prawda, że prawo karne w carskiej Rosji nie były tak surowe jak później w Związku Radzieckim, a ochrana mniej krwiożercza niż Czeka Lenina. Ale mamy tutaj do czynienia z różnicą stopnia, a nie różnicą jakościową. Tysiące „wywrotowców" zmarło z powodu chorób, zaniedbania i głodu na zesłaniu na Syberii i w więzieniach za „zbrodnię" czytania albo publikowania zakazanej literatury, która często nie obejmowała nic bardziej radykalnego od artykułów proponujących umiarkowanie liberalne reformy demokratyczne w Rosji, powszechnie wprowadzane w innych państwach Europy. Wielu zostało straconych bez powodu. W szczególności tajna policja zawsze szukała nielegalnych drukarni, o których istnieniu wiedziało bardzo niewielu działaczy. Można było w nich drukować kopie „Iskry" wraz z innymi materiałami, które ochrana uznawała za niebezpieczne. We wrześniu 1901 roku młody gruziński rewolucjonista Lado Kechcoweli kupił skomplikowaną (i kosztowną) prasę rotacyjną w Tyflisie. Został aresztowany i tajna policja torturowała go bezlitośnie przez kilka dni, żeby się dowiedzieć, gdzie znajduje się maszyna. Lado nie zdradził. Został zastrzelony w swojej celi.

Pochlebstwo zawsze załatwiało sprawę wśród dziennikarzy

Pismo było skierowane głównie do już nawróconych marksistów dość dobrze zorientowanych politycznie – w idealnym przypadku, jak postrzegał to Lenin, do wykształconych robotników. Publikowano pewne teoretyczne artykuły adresowane do inteligencji, ale gazeta zawierała przede wszystkim mnóstwo prostej propagandy i informacji o strajkach i niepokojach politycznych, które nie pojawiłyby się w żadnym innym periodyku. Pismo stawało się coraz bardziej popularne w kręgach marksistowskich; jego wpływ znacznie przewyższał skromny obieg, nigdy nie było dość egzemplarzy. Dla Lenina ważną rzeczą było, żeby robotnicy wiedzieli o istnieniu „Iskry". Zawsze podnosiło go na duchu, gdy słyszał, że wykształceni robotnicy czytają ją innym, mniej biegłym w czytaniu robotnikom, a jedna grupa przekazuje egzemplarz drugiej, aż ten całkiem rozpadnie się od czytania.

Lenin – a później Nadia, gdy przyjechała do Monachium i została mianowana sekretarką zespołu „Iskry" – wykonywał większość pracy organizacyjnej związanej z wydawaniem pisma. Martwił się o każdy szczegół, od wielkości czcionki w druku – pouczał współpracowników i innych redaktorów, dlaczego czcionka musi być w takim właśnie kroju, który pozwalał na umieszczenie maksymalnej liczby słów na stronie niezależnie od tego, jak to wyglądało – po utrzymywanie linii programowej („Musimy zapewnić, że partia jest zorganizowana wokół jednego głosu"). Stawał się przy tym coraz bardziej dyktatorski i niecierpliwy w stosunku do tych, którzy się z nim nie zgadzali. Potrafił jednak oczarowywać autorów: pochlebstwo nieodmiennie załatwiało sprawę, jak zawsze w przypadku dziennikarzy. „Oczywiście, sugerował »poprawki« w pracach innych autorów – twierdziła Nadia. – Był jednak dyskretny i taktowny w taki sposób, że autorzy rzadko dostrzegali, że się ich poprawia". Kiedy sugerował coś autorowi, znajdował sposób, żeby się wydawało, iż pomysł pochodzi od samego autora, a nie od niego, nawet gdy w ukończonym artykule autor „używał w rzeczywistości słów i zwrotów Iljicza". Technicznie biorąc, był pierwszej klasy dziennikarzem, a niekiedy potrafił być inspirującym redaktorem.

Upodobanie Lenina do rutyny i porządku narzucało się pozostałym członkom redakcji. Ranki spędzał w bibliotece. Praca nad „Iskrą" zaczynała się od razu po obiedzie, kiedy ktoś poszedł odebrać pocztę. Jako redaktorowi naczelnemu Leninowi wolno było czytać całą korespondencję w pierwszej kolejności i był poirytowany, kiedy ktoś próbował zerkać mu przez ramię albo przechadzał się z kawą i jakąś gazetą. Praca Nadii polegała na „prasowaniu" poczty i szukaniu zaszyfrowanych wiadomości zapisanych mlekiem, sokiem z cytryny albo atramentem sympatycznym. To właśnie w taki sposób czerpał wieści o tym, co dzieje się w partii w Rosji.

Podczas dwóch lat spędzonych w Monachium Lenin umocnił swoją pozycję. Tylko za Leninem podążano bez szemrania, jako za niekwestionowanym przywódcą. Bowiem tylko Lenin ucieleśniał (...) osobowość o żelaznej woli, nieposkromioną energię, łącząc fanatyczną wiarę w ruch, w sprawę, z wielką wiarą w samego siebie. Ludwik XIV mógł oświadczyć: »Państwo to ja«; podobnie Lenin, bez niepotrzebnych słów, nieodmiennie miał poczucie, że jest partią, że jest wolą ruchu skupioną w jednej osobie. I zgodnie z tym działał.

Fragment książki Victora Sebestyena „Lenin. Dyktator" w przekładzie Sebastiana Szymańskiego ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Włodzimierz Uljanow po raz pierwszy użył nazwiska, pod którym miał stać się sławny, w styczniu 1901 roku w liście do Gieorgija Plechanowa. W czasie swojego życia używał ponad stu pseudonimów, niektórych tylko raz lub dwa razy. Nie jest jasne, dlaczego wybrał akurat nazwisko Lenin, ale niebawem zaczął przedkładać je nad inne, choć przez krótki czas używał od czasu do czasu jeszcze kilku innych. Swoją pierwszą książkę podpisał N. Iljin, a długą listę artykułów na pozór przypadkowymi inicjałami albo częściowymi nazwiskami: K. Tulin, Karpow, L. Ul, Pietrow, F. Pu, Starik, K.T.S., Pinjuczew. Miał fałszywe paszporty na kilka pseudonimów, między innymi Wilhelm Frei, Jakob Richter, dr Jordan Jourdanow i Willem Meyer.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów