Dlatego też z dużą nadzieją sięgałem po jej najnowszą książkę. Z „Innych ludzi", powieści w formie hiphopowego libretta, nie dowiedziałem się jednak o współczesnej Polsce niczego nowego. O kruchości łączących nas relacji, o tym, że smartfon zastępuje nam prawdziwy kontakt z innymi ludźmi, o tym, że pod przykrywką sukcesu drzemią ludzkie dramaty, frustracje i zmarnowane talenty, przeczytać można w wielu innych miejscach. A forma? Z jednej strony jest ona atutem „Innych ludzi", a z drugiej – ich największym obciążeniem.

Masłowska pokazuje, że świetnie sobie radzi ze współczesną polszczyzną, że ma i świetne wyczucie, i niebywałe umiejętności słowotwórcze. Ale ta efektowna forma przysłania jedynie dość banalną treść „Innych ludzi". A jeśli chodzi o zabawy językowe czy opis świata, znacznie więcej o współczesnej Polsce dowiedziałem się z ostatniej płyty Lao Che „Wiedza o społeczeństwie" niż z powieści Masłowskiej.

Jest jeszcze w jej książce jedna rzecz niepokojąca. Jest ona na wskroś klasistowska. Gdy nastoletnia pisarka opisywała życie blokersa czy dresiarza, wyglądało to autentycznie. Ale w sytuacji, gdy robi to dojrzała pisarka, żyjąca już w zupełnie innym świecie, do tego sama będąca częścią nowych elit, ma to już w sobie coś z klasowej perwersji. Perwersji ukrytej w pełnej wulgaryzmów formie.

Dorota Masłowska, „Inni ludzie", Wydawnictwo Literackie

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95