Dwie uziemione, jedna lata

Sąd w Tallinie, stolicy Estonii oficjalnie ogłosił bankructwo narodowego przewoźnika Estonian Air. Linia zaprzestała operacji 7 listopada po tym, jak Komisja Europejska uznała za nielegalną pomoc dla tego przewoźnika.

Aktualizacja: 30.12.2015 14:52 Publikacja: 30.12.2015 14:00

Dwie uziemione, jedna lata

Foto: Wikipedia

To drugi, po litewskiej Air Lithuanica przewoźnik, który znika z rynku. Podobny los groził łotewskiej Air Baltic, która w ostatniej chwili została uratowana przez niemiecko-cypryjskiego inwestora.

Rząd w Tallinie w ciągu 2 lat dofinansował Estonian Air 90 mln euro pomocy publicznej. Teraz linia musi zwrócić podatnikom te pieniądze razem z odsetkami. Pierwsze spotkanie z wierzycielami zostało zaplanowane na 15 stycznia. Po uziemieniu w listopadzie linia poinformowała, że nie ma pieniędzy na zwrot za bilety wykupione na rejsy, które nie mają szansy się odbyć. Wtedy władze odłożyły 6,2 mln euro na ten cel. Zarządzający masą spadkową mają czas do 3 lutego 2016 na wypłacenie wszystkich odszkodowań.

Po Estonianie jednak nie pozostała pustka. Tego samego dnia, kiedy upadł władze stworzyły nową państwową linię Nordic Aviation Group.

Kłopoty od dawna

Estonian Air od dawna miał kłopoty. Przez ostatnie miesiące wykonywał kilka własnych rejsów dziennie, reszta były to loty już praktycznie tylko na zlecenie innych przewoźników, m.in na trasie Wiedeń-Warszawa dla Austrian Airlines.

Ponieważ była to linia państwowa, rząd estoński wsparł ją finansowo przeznaczając na pomoc 125 mln euro. Z tej kwoty wypłacono 90 mln. Komisja Europejska postanowiła się przyjrzeć tym wypłatom, po raz pierwszy poinformowała o tym władze w Tallinie w 2013 roku. W tym samym czasie, kiedy analizowała dokumenty restrukturyzacyjne złożone przez polski LOT. Potem w 2014, kiedy LOT już otrzymał zgodę na pomoc publiczną KE wszczęła formalne postępowanie wyjaśniające w sprawie pomocy dla Estoniana. Ostatecznie Bruksela uznała, że w przypadku estońskiego przewoźnika została naruszona zasada uczciwej konkurencji, ponieważ ta linia otrzymała już wcześniej dofinansowanie — w latach 2009-2013 10 mln euro. Unijna komisarz ds konkurencji, Margrethe Vestager podkreśliła wtedy, że linie muszą ze sobą konkurować biznesem, a nie dzięki państwowym dotacjom, zaś Estończycy nie przeprowadzili restrukturyzacji i jedynie korzystali z państwowego dofinansowania.

Estonian powstał w grudniu 19991 roku i miał za zadanie pomóc w mobilności mieszkańców krajów bałtyckich. Nigdy nie była to duża linia. W najlepszym 2007 roku przewiozła pół miliona pasażerów i zatrudniała 200 osób. Przynosiła straty, więc korzystała z pomocy publicznej. Od roku 2005 przewoźnik ani razu nie odnotował wyniku nad kreską.

Nowa linia estońska — NAG powstała dzięki publicznym pieniądzom. Na początku, na uruchomienie biznesu dostała 40 mln euro. Przewoźnik przejął załogi i 8 tras, na których latał Estonian. Władze zapewniają, że NAG w żadnym wypadku nie jest prawnym następcą Estoniana. Erik Sakkow, członek zarządu linii zapewnia, że w niedługim czasie dojdzie do rebrandingu, a nowy przewoźnik najprawdopodobniej będzie nazywał się Nordic Aviation.

Air Baltic na razie uratowany

Estonian jest 2. linią z krajów bałtyckich, która bankrutuje. Przed nią zostały na ziemi Air Lithuanica (maj 2015), która powstała w 2013 roku, a jej właścicielem było miasto Wilno. Air Lithuanica nagromadziła ogromne długi, a jej utrzymywanie kosztowałoby właściciela 30 tys. euro dziennie.

Jedyną bałtycką linią, która daje sobie radę jest łotewski Air Baltic, linia która po kilku tygodniach latania zrezygnowała z połączeń Rygi z Krakowem. Ta linia także znalazła się w kłopotach finansowych, ale znalazł się prywatny inwestor z Cypru Niemiec- Ralf-Dieter Montag-Giermes, który zadeklarował gotowość wpompowania w Air Baltic 52 mln euro. Tej inwestycji (przejęcie 20 proc. Air Baltic) ma towarzyszyć również wsparcie od państwa.

Air Baltic również groziło bankructwo — wykazał to audyt zrobiony na zlecenie ministerstwa transportu. gdyby nie pojawił się inwestor, przewoźnik nie miałby z czego zapłacić za zamówione bombardiery. Łotewska prasa pisała, że inwestor w Air Baltic, który jest znany także w Rosji może liczyć na to że dzięki przejęciu łotewskiej linii łatwiej mu będzie odzyskać pieniądze, jakie stracił po wprowadzeniu przez UE sankcji wobec Rosji. media sugerowały, że ma on udziały m.in w Suchoj Super Jet i najprawdopodobniej będzie naciskał, żeby Air Baltic kupował rosyjskie samoloty. Niemniej jednak Martin Gaus, prezes Air Baltic zapewnia, że cały czas szuka inwestora strategicznego w Europie. 30 grudnia 2015 linia poinformowała o otwarciu 2 nowych połączeń z Rygi — do Salzburga i do Werony.

To drugi, po litewskiej Air Lithuanica przewoźnik, który znika z rynku. Podobny los groził łotewskiej Air Baltic, która w ostatniej chwili została uratowana przez niemiecko-cypryjskiego inwestora.

Rząd w Tallinie w ciągu 2 lat dofinansował Estonian Air 90 mln euro pomocy publicznej. Teraz linia musi zwrócić podatnikom te pieniądze razem z odsetkami. Pierwsze spotkanie z wierzycielami zostało zaplanowane na 15 stycznia. Po uziemieniu w listopadzie linia poinformowała, że nie ma pieniędzy na zwrot za bilety wykupione na rejsy, które nie mają szansy się odbyć. Wtedy władze odłożyły 6,2 mln euro na ten cel. Zarządzający masą spadkową mają czas do 3 lutego 2016 na wypłacenie wszystkich odszkodowań.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Magdalena Jaworska-Maćkowiak, prezes PAŻP: Gotowi na lata, a nie tylko na lato
Transport
Chiny potajemnie remontują rosyjski statek przewożący broń z Korei Północnej
Transport
Cywilna produkcja ciągnie Boeinga w dół
Transport
PKP Cargo ma nowy tymczasowy zarząd
Transport
Prezes PKP Cargo stracił stanowisko. Jest decyzja rady nadzorczej