Gdyby doszło do tego protestu, trzeci co do wielkości port lotniczy w Europie (po londyńskim Heathrow i paryskim Charles de Gaulle) zostałby wyłączony z obsługi pasażerów i cargo na 24 godziny. Byłoby to ogromna komplikacja nie tylko dla Holandii, ale i ruchu lotniczego w Europie. Schiphol przyjął w 2017 roku 68 mln pasażerów.
Związkowcy domagają się podwyżki płac i poprawy warunków pracy. Wcześniej już, przez ostatnich sześć tygodni szczytu letniego, stosowali naciski w postaci przerw w pracy, ale nie na dłużej niż kwadrans. Już takie formy protestu zaważyły potężnie na punktualności odlotów z amsterdamskiego lotniska. Dla niektórych przewoźników oznaczało to konieczność odwołania kolejnych lotów, ponieważ wypadały z siatki.
Czytaj także: Załogi LOT-u żądają dymisji prezesa. Będą strajkować
Protestują członkowie dwóch związków zawodowych, FNV Security i CNV Professional. Jak powiedział przewodniczący FNV Mohamed Gafki, jego związek jest w kontakcie z zarządem lotniska i kiedy podejmie decyzję o strajku, poinformuje władze Schipholu. —Zdajemy sobie sprawę, że 24-godzinny strajk ma potężne konsekwencje i dla samego lotniska i dla operacji lotniczych. Jeśli więc poinformujemy z odpowiednim wyprzedzeniem, będzie czas na zawiadomienie pasażerów, zmianę rezerwacji biletów, odwołanie lotów — mówił Gafki w rozmowie z Air Transport World.
Władze lotniska nie potrafią na razie ocenić, jaki efekt miałby 24-godzinny strajk. Jak powiedział rzecznik portu, rozważane są różne scenariusze, w tym wystąpienie wobec CNV i FNV na drogę prawną. Z kolei Gafki twierdzi, że personel jest przepracowany, nie ma czasu odpocząć między zmianami. — W efekcie jest coraz więcej zwolnień chorobowych, co z kolei powoduje, że pracownicy zdrowi muszą pracować jeszcze więcej — mówi.