Bitcoin i cały rynek kryptowalut kontynuują noworoczny rajd. Licząc od początku stycznia cena tego pierwszego wzrosła o 18,7 proc., a od grudniowo-listopadowego dołka (6500 USD) już o 30,7 proc. Zgodnie z danymi serwisu coinpaprika.com bitcoin ma w tej chwili 67-proc. udział w rynku, którego kapitalizacja sięgała we wtorkowy poranek 230,4 mld USD. Tylko w ciągu ostatniej doby kurs bitcoina wzrósł o 5,3 proc. Podobnej skali zwyżki zanotowały też ethereum i XRP, ale w gronie TOP20 pod względem kapitalizacji są i takie „monety”, które zanotowały dwucyfrowy wzrost wartości. Mowa o bitcoinie SV (+26,9 proc.) oraz dashu (+25 proc.). Imponująca jest 7-dniowa stopa zwrotu z obu tych kryptowalut sięgająca odpowiednio 80,4 proc. oraz 48,1 proc.

Choć skala ostatnich zwyżek bitcoina do małych nie należy, to nie jest niczym nadzwyczajnym. Fale wzrostowe z października i sierpnia miały zbliżony lub wyższy zasięg, a mimo to nie przyniosły przełomu. Patrząc na wykres bitcoina w długoterminowym ujęciu czasowym, wciąż dominującym układem jest bessa. Z technicznego punktu widzenia dopiero wybicie szerokiej strefy oporowej między 9000 i 10 500 USD będzie można uznać za przełom. To w tym obszarze bowiem kumulują się lokalne ekstrema oraz średnia z 200-dniowa. Warto dodać, że ruch wzrostowy z początku stycznia było dodatnio skorelowany z zachowaniem złota, ale teraz znak tej korelacji się odwrócił. Wygląda na to, że to już nie kwestia bezpieczeństwa decyduje o kierunku przepływu kapitału, ale coś innego. Większość obserwatorów tego rynku z pewnością zasugeruje, że tym czymś jest zbliżający się halving.