Program Mieszkanie+ zaczyna powoli nabierać rumieńców. Rząd przyjął dwa projekty, które mają programowi rozwinąć skrzydła. Teraz zaś staje na głowie, by Sejm uchwalił obie ustawy jeszcze przed wakacjami parlamentarnymi. Ale samo wejście w życie nowych przepisów nie gwarantuje jeszcze sukcesu.
100 tys., czyli mieszkaniowe mrzonki
Chodzi o projekt specustawy mieszkaniowej oraz o dopłatach do czynszu. Pełna nazwa pierwszej propozycji to: w sprawie ułatwień w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących, a drugiej: o pomocy państwa w ponoszeniu wydatków mieszkaniowych w pierwszych latach najmu mieszkania.
Oba projekty to ukłon w kierunku BGK Nieruchomości. Spółka buduje mieszkania w ramach pilotażu programu Mieszkanie+ i ma się czym pochwalić, czego nie można powiedzieć o właściwym programie Mieszkanie+. Do tej pory nie ruszył z miejsca. Na jesieni ub.r. weszła w życie jedynie jego podstawa prawna, czyli ustawa o Krajowym Zasobie Nieruchomości. I tyle. Cisza. Nie ma ani banku ziemi, ani nie zorganizowano jeszcze żadnego przetargu wyłaniającego chętnego do budowy bloków. Tymczasem z zobowiązań wyborczych wywiązać się trzeba. Z tych 100 tys. mieszkań wypadałoby wybudować chociaż połowę.
Specustawa mieszkaniowa ma pomóc więc w szybkim przekwalifikowaniu działek pod budownictwo wielorodzinne. Mają na tym razem z BGK Nieruchomości skorzystać deweloperzy. W ten sposób rząd chce zachęcić ich do udziału w programie Mieszkanie+. Specustawę zaczęto nawet nazywać lex deweloper, co wywołało oburzenie deweloperów. Nie są oni bowiem do niej entuzjastycznie nastawieni. Bo nowe przepisy mają wady.
Grunty pod bloki na skróty
Specustawa mieszkaniowa przewiduje, że rada miasta zdecyduje, czy na określonej działce miejskiej wolno będzie postawić blok.