Tak duża skala podwyżek świadczy jednak o tym, że spółki liczą na rozporządzenie ministra energii, który zrekompensuje odbiorcom wyższe koszty zakupu prądu.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski nie wykluczał kilka tygodni temu, że w 2019 r. będzie podwyżka rachunku za energię elektryczną dla gospodarstw domowych. Jak jednak podkreślał, nie przekroczy ona 5 proc. Zapowiadał, że w przypadku większego skoku resort energii przedstawi projekt regulacji łagodzących społeczne skutki polityki klimatycznej UE. – Rekompensaty obejmą przy tym nie tylko gospodarstwa domowe, ale także małe i średnie firmy. Odbiorcy nie powinni odczuć podwyżek – zapewnia jeden z menedżerów z sektora.
– Spółki nie mogą działać wbrew własnym interesom, dlatego musiały poprosić o taką podwyżkę, jaka wynikała ze wzrostu kosztów tj. rosnących cen węgla i uprawnień do emisji CO2 – tłumaczy inny nasz rozmówca.
Wypowiedzi polityków w ostatnich tygodniach mogły jednak sugerować, że stanie się odwrotnie. Dlatego prezes URE Maciej Bando informował wcześniej, że urząd w sytuacji rosnących cen energii może być zmuszony zadbać o interesy przedsiębiorstw energetycznych przy ustalaniu wysokości taryfy dla gospodarstw domowych. Prawdopodobnie firmy liczą na to, że URE nie zgodzi się na tak dużą skalę podwyżek.
Paweł Puchalski, kierownik działu analiz giełdowych w Santander BM, propozycje podwyżek złożone przez spółki obrotu w grupach energetycznych ocenia jako rozsądne. – Przedział pomiędzy 20–40 proc. oznacza, że zarządy dbają o interesy spółek i nie narażają się na zarzuty działania na ich niekorzyść. Jeśli taka skala wzrostów na sprzedaż energii w 2019 r. zostanie przyjęta przez regulatora, to byłby to bardzo dobry sygnał dla rynku – uważa Puchalski. Przypomina jednocześnie, że sugerowana przez PGE cena na przyszły rok oscyluje wokół 238–242 zł/MWh, oznacza wzrost o 33 proc. wobec ceny tegorocznej.
Zdaniem Michała Suski prezesa firmy Energomix podwyżki rzędu 20–40 proc. oznaczają, że spółki będą dokładać do biznesu ok. 70 zł/MWh. – Skala podwyżek, o która proszą spółki, świadczy o tym, że będą one sprzedawać energię klientom w gospodarstwach domowych de facto po obecnej cenie hurtowej – ocenia Suska. Jego zdaniem nie starczy też budżetu ze sprzedaży praw do emisji CO2, by zrekompensować wzrost kosztów zarówno gospodarstwom, jak i małym i średnim przedsiębiorcom.