Mimo wielokrotnych zapewnień ekipy Trumpa, że Manafort pracował w sztabie wyborczym Donalda Trumpa za darmo, w świetle dostępnych dokumentów widać, że nie była to praca gratis.
"Na koncie firmy-widmo, która należała do Manaforta odnotowano wpływy w wysokości 20 mln dolarów, w tym 13 mln dolarów pożyczki od powiązanych z Kremlem przedsiębiorców ukraińskich i doradcy ekonomicznego Donalda Trumpa, w okresie poprzedzającym odejście Manaforta ze sztabu" – pisze w czwartek liberalny blog analityczny "Daily Kos".
Media w Stanach Zjednoczonych wskazują, że zarejestrowanie się Manaforta w ministerstwie sprawiedliwości, co nastąpiło w środę, pozwoli jemu samemu, a także powiązanym z nim firmom, przynajmniej częściowo uniknąć odpowiedzialności, jeśli prowadzone przez FBI śledztwo zaowocuje wysunięciem zarzutów.
Spóźniona rejestracja – podkreślają eksperci – jest jednak zarazem przyznaniem się do winy. Jako osoba prowadząca działalność na rzecz obcego państwa Manafort nie dopełnił bowiem tego obowiązku w terminie.
Były szef sztabu wyborczego Donalda Trumpa jest drugim po Michaelu Flynnie wysoko postawionym doradcą Trumpa, który zarejestrował się jako agent obcego rządu w ministerstwie sprawiedliwości. Obaj zadeklarowali prowadzenie działalności lobbystycznej na rzecz obcego państwa dopiero post factum, gdy o ich powiązaniach biznesowych zaczęła rozpisywać się prasa.