Najpoważniejszym doświadczeniem nauczycielskiego strajku stała się siła mobilizacji tego dość spokojnego i konserwatywnego środowiska oraz pojawienie się w nim przekonania, że nikt im sam z siebie nie pomoże. Przez podobne doświadczenie przeszły parę lat temu pielęgniarki.
Trzymanie związków zawodowych na krótkiej politycznej smyczy skutkuje w Polsce brakiem partnera do rozmów z władzą, bo to związkowcy tą władzą byli, są lub będą, jak Ryszard Proksa, szef oświatowej Solidarności. Ale problem z tym ma nie tylko on, szef ZNP Sławomir Broniarz był związany z SLD i był posłem z list Sojuszu, kiedy była to jeszcze koalicja. Tyle że Broniarz nie musi się dziś wypierać swoich politycznych asocjacji, bo dni chwały SLD jako siły tworzącej rząd minęły. Pamiętam jednak rozmowy z posłami związkowymi w czasach, kiedy premierem był Leszek Miller, i ich moralnego kaca, kiedy trzeba było „dla dobra formacji" pacyfikować nastroje społeczne w swoich branżach i centralach. Działacze OPZZ na pewno też bardzo dobrze to pamiętają...
Tym razem to PiS stanął przeciw wielkiej grupie zawodowej – i nawet jeśli w końcu ją złamie – nie rozwiąże żadnego problemu. Nawet tego z własną wiarygodnością.
W przedświątecznym tygodniu w Portugalii odbywał się strajk kierowców cystern rozwożących paliwo. Benzyny wystarczyło na stacjach na dwa dni, które upłynęły Portugalczykom na staniu w kilometrowych kolejkach. Potem pompy zostały zamknięte, a paliwo do stacji pogotowia ratunkowego czy oddziałów strażackich zaczęła rozwozić obrona cywilna. Ten strajk został skrojony przez związki zawodowe na miarę, jak najlepiej przylegający smoking: przed świętami zawisło nad krajem widmo nieodbytych urlopów (większość Portugalczyków ma tydzień lub dwa wolnego w okresie Wielkanocy) i niezrealizowanych wyjazdów do rodzin. Kraj prawie stanął poprzez protest grupy liczącej kilka tysięcy osób. Po następnych dwóch dniach rozmów osiągnięto kompromis, m.in przyznając kierowcom dodatki emerytalne za pracę w niebezpiecznych warunkach.
Przeciwko rządowi stanął tam jednak silny związek, z zabezpieczonym funduszem strajkowym i setkami aktywistów oraz konsekwencją całej grupy zawodowej. Rząd z kolei dobrze wiedział, że przed majowymi wyborami taka awantura w ogóle mu się nie opłaca. Zamiast pouczać strajkujących, natychmiast siadł do negocjacji.