[b]prof. Radosław Pawelec:[/b] Jak pani sądzi, dlaczego dawniej określeniem ładnej kobiety było „gładka”?
[b]Rz: Bo młoda, bez zmarszczek.[/b]
Miało to związek z dawnym sposobem ubierania się. Nie było przecież widać ani nóg, ani bioder, tylko twarz. Dlatego w epoce, którą językoznawcy określają jako średniopolska – od XVI do XVIII wieku – podstawowym określeniem urody kobiety było „gładka”. Zresztą samo słowo „uroda” znaczyło co innego – urodzenie: jaki ktoś się urodził i wyrósł – duży lub mały, o panu Wołodyjowskim mówiono więc, że jest nikczemnej (czyli: do niczego) urody – był po prostu niewielki.
„Na darniowym siedzeniu coś bieleje się w cieniu: to siedziała w bieliźnie niewiasta”. To ballada Mickiewicza „Czaty”. Jak pani myśli, co to była ta bielizna?
[b]Halka chyba nie... Biała suknia?[/b]